Dla Kolejorza próbą generalną przed wtorkowym finałem Pucharu Polski był pojedynek na Dialog Arena z KGHM Zagłębiem Lubin. Jose Maria Bakero zastosował wariant z wystawieniem najsilniejszego składu. Dlatego do Lubina nie zabrał Manuela Arboledy, aby Hubert Wołąkiewicz mógł lepiej poznać się na boisku z Bartoszem Bosackim. Kolumbijczyk za żółte kartki nie zagra w Bydgoszczy.
Jednak ostatni sprawdzian przed bardzo ważnym pojedynkiem z Legią Warszawa wypadł bardzo mizernie. Lech przegrał w Lubinie z Zagłębiem 0:1. - Niestety jest porażka i ona bardzo boli. Co tu dużo mówić - zagraliśmy fatalnie i tyle na ten temat. Może prowadzimy grę, ale nic z tego nie wynika. To jest najgorsze. Musimy koncentrować się na ostatnim podaniu, bo to szwankuje - przyznaje w rozmowie z nami Krzysztof Kotorowski, bramkarz Lecha.
W Lubinie mistrz Polski zaprezentował się słabo. Nie miał zbyt wielu okazji do zdobycia bramki. Dominował niemal przez cały mecz, ale mimo to trudno było mu się przebić przez defensywę lubinian. - Brakowało sytuacji. Musimy po prostu wszyscy usiąść, przeanalizować to i porozmawiać dlaczego tak się dzieje - dodaje.
Być może piłkarze Lecha nie wkładali maksimum sił w piątkowy mecz, mając na uwadze spotkanie z Legią. Zwycięstwo w Pucharze Polski zapewni im udział w Lidze Europejskiej w następnym sezonie. Kotorowski zarzeka się, że żadnego odpuszczania w meczu z Zagłębiem nie było. - Nie oszczędzaliśmy się. Nie było takiej możliwości. Gramy na dwóch frontach i mamy tak szeroką kadrę, że musimy sobie radzić w takich sytuacjach. Musimy w końcu zacząć wygrywać, bo będzie słabo. Liga nam ucieka, musimy zdobywać punkty, a nie idzie nam - stwierdza.
Lech musi zatem wygrać we wtorek. Na Bułgarskiej nikt nie dopuszcza myśli o porażce Lecha. - Nie bierzemy pod uwagę tego, że przegramy w Pucharze Polski, a później będziemy musieli gonić w lidze. Lech musi wygrać Puchar Polski! - kończy bojowo Krzysztof Kotorowski.
