W ekipie trenera Jose Marii Bakero na pewno zabraknie Kolumbijczyka Manuela Arboledy. Doświadczony obrońca w Bydgoszczy nie zagra z powodu nadmiaru żółtych kartek. To pokłosie ostrej gry defensora Lecha podczas rewanżowego spotkania z Podbeskidziem Bielsko-Biała. W jego miejsce Hiszpan ma do wyboru dwójkę Hubert Wołąkiewicz - Grzegorz Wojtkowiak.
Dla poznaniaków będzie to ósmy występ w finale Pucharu Polski. Ostatni raz Kolejorz w tych rozgrywkach triumfował w sezonie 2008/2009. Wówczas Lech ograł na Stadionie Śląskim w Chorzowie zespół Ruchu. Jedyną bramkę w 51. minucie strzelił obecnie grający w FC Koeln Sławomir Peszko. - Jeżeli eksperci wskazują nas jako faworyta, to muszę przyjąć to wyzwanie i zdobyć we wtorek upragnione trofeum - odpowiedział na przedmeczowej konferencji opiekun Lecha.
Drugim istotnym zdarzeniem jest fakt, że zdobywa krajowego pucharu grę w Lidze Europejskiej rozpocznie od trzeciej rundy eliminacyjnej. To pozwoli na początku uniknąć trudnych i drogich eskapad do Azji bądź krajów byłego ZSRR. - We wtorek czekają nas trzy trudne zadania - zapowiada Bakero. - Po pierwsze trzeba coś włożyć do klubowej gabloty. Drugim celem jest oczywiście gra w europejskich pucharach. No i po trzecie możemy pokonać odwiecznego rywala ze stolicy.
Czy poznaniacy chłodzą już szampany? - Nikt o tym jeszcze nie myśli - podkreślił Hiszpan. - To doskonała okazja do tego, aby piłkarze, trenerzy oraz działacze mogli miło powspominać to spotkanie. Nie chcę się cieszyć przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Kiedyś z Barceloną jechałem na ostatni ligowy mecz do Kadyksu i tylko wygrana mogła dać nawet tytuł mistrzostwo. Co się stało? Przegraliśmy aż 0:4. Niesmak pozostał, choć walczące z nami Atletico Madryt również przegrało z Realem Sociedad.