Bez fajerwerków, ale skutecznie - relacja z meczu ŁKS Łódź - Kolejarz Stróże

Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego w piątek nie zachwycili, ale pokonali na własnym stadionie Kolejarza Stróże 2:1, czym wykonali kolejny krok w drodze do ekstraklasy, która jest już coraz krótsza i coraz mniej kręta.

Po porażce ŁKS-u przed kilkoma dniami z Ruchem Radzionków i przerwaniu serii ponad 20 meczów bez porażki, wszyscy w Łodzi zdali sobie sprawę, że awans do ekstraklasy będzie trzeba wywalczyć twardą walką na boisku i mimo kilkupunktowej przewagi nad Flotą i Piastem, nie jest on jeszcze pewny.

Sprawdziły się przedmeczowe przewidywania, że potyczka z Kolejarzem nie będzie łatwa, a rywal nie należy do wygodnych. W pierwszej połowie łodzianie zdołali oddać tylko jeden celny strzał na bramkę Marcina Zarychty, ale za to zanotowali 100-procentową skuteczność. W 9. minucie w wydawało się niegroźnej sytuacji, defensorzy gości tak niefortunnie wybijali piłkę, że trafiła ona pod nogi Jakuba Koseckiego. Pomocnik ŁKS-u strzelił z woleja i otworzył wynik tego spotkania.

Dość nieoczekiwanie, przez resztę pierwszej połowy częściej atakowali goście. Najgroźniejszą sytuację zmarnował Tomasz Ciećko, choć właściwie trudno tu mówić o zmarnowaniu, gdyż jego precyzyjny strzał głową po ładnej trójkowej akcji Kolejarza, z największym trudem wybronił Bogusław Wyparło, popisując się przy tym sporym kunsztem bramkarskim. ŁKS odpowiedział kilka minut później - rajd prawą stroną poprowadził Kosecki, a piłka po strzale Marcina Mięciela trafiła w poprzeczkę. Tuż przed przerwą gospodarze powinni jeszcze wykonywać rzut karny, ale arbiter nie zauważył faula na Koseckim, który wychodząc do prostopadłej piłki został zahaczony przez jednego z rywali.

O ile jednak niepodyktowanie przez sędziego rzutu karnego zazwyczaj rozpatruje się w kategoriach wypaczenia wyniku meczu, o tyle w przypadku ŁKS-u od "jedenastki" do gola jest jeszcze daleka droga. Po raz kolejny już w tym sezonie, łodzianie przekonali się o tym na początku drugiej połowy spotkania z Kolejarzem. Dawid Szufryn przytrzymał w polu karnym Mięciela, a Erwin Paterek z Lublina nie miał wątpliwości - wskazał na "wapno", a winowajcy pokazał żółtą kartkę (a że było to jego drugie upomnienie tego dnia, to od 50. minuty Kolejarz grał w dziesięciu). Do piłki podszedł Mariusz Mowlik i ... podał ją po ziemi golkiperowi gości, gdyż strzałem zagrania kapitana ŁKS-u nazwać nie można.

Co się nie udało Mowlikowi, zrobił po chwili Dariusz Kłus. W zamieszaniu pod bramką Zarychty strzelał Kosecki, bramkarz wybił piłkę przed siebie, a dobitka Kłusa z najbliższej odległości była już skuteczna i wydawało się, że jest po meczu.

Mimo dwubramkowej straty i gry w osłabieniu, Kolejarz zdołał strzelić kontaktowego gola. Cheikh Niane przejął futbolówkę na połowie rywala, minął jak tyczki trzech defensorów i nie dał szans Wyparle.

Nadzieje o korzystnym wyniku dla gości, rozwiał jednak krótko potem Rafał Zawiślan. W ciągu zaledwie 2 minut otrzymał on dwie żółte kartki i Kolejarz grał już w dziewięciu. Od tego momentu na boisku nie działo się wiele. Podopieczni Janusza Kubota nie byli w stanie odmienić losów meczu, a łodzianie nie forsowali tempa, a wręcz bronili wyniku, co przy grze z przewagą dwóch graczy, może dziwić.

- Trzymaj piłę, spokojnie! - ten okrzyk asystenta trenera ŁKS-u Dariusza Bratkowskiego wywołał śmiech na trybunach, a powtarzające się niedokładne zagrania łodzian lub wycofywanie ataków aż pod własne pole karne, powodowały okrzyki niezadowolenia ze strony kibiców.

- Kibice powinni nas wspierać. 11 czerwca rozliczą nas z końcowego efektu, jakim będzie awans, a nie z tego, w jakim stylu pokonaliśmy Kolejarza Stróże - tłumaczył po meczu Marcin Smoliński, który po długiej przerwie, spowodowanej urazem nogi, powrócił w piątek na boisko.

Do ostatniego gwizdka sędziego, na boisku nic już się nie zmieniło i ŁKS może dopisać sobie kolejne 3 punkty, jakże istotne w batalii o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Kolejarz stratę punktów w Łodzi musiał mieć wkalkulowaną, ale z pewnością piłkarze i szkoleniowcy żałują dużej liczby żółtych kartek, które komplikują sytuację tego zespołu przed kolejnymi spotkaniami.

ŁKS Łódź - Kolejarz Stróże 2:1 (1:0)

1:0 - Kosecki 9'

2:0 - Kłus 52'

2:1 - Niane 57'

Składy:

ŁKS Łódź: Wyparło - Klepczarek, Łabędzki, Mowlik, Kaczmarek, Bykowski, Kłus, Mączyński, Romańczuk (62' Smoliński), Kosecki (84' Kujawa), Mięciel.

Kolejarz Stróże: Zarychta - Cichy, Staniek, Szufryn, Walęciak, Ciećko, Jarosiewicz (69' Mężyk), Niane, Stefanik (54' Gryźlak), Madejski (83' Basta), Zawiślan.

Żółte kartki: Kujawa (ŁKS) oraz Szufryn, Zawiślan, Gryźlak (Kolejarz).

Czerwone kartki: Szufryn (50', Kolejarz, za drugą żółtą), Zawiślan (65', Kolejarz, za drugą żółtą).

Sędzia: Erwin Paterek (Lublin).

Widzów: 3916 (0 gości).

Komentarze (0)