Tymiński jednak zagrał, a taksówkarz... go nie poznał

W piątek decyzją Ekstraklasy SA Łukasz Tymiński został zawieszony i we Wrocławiu miał nie zagrać. Polonia Bytom uregulowała jednak finansowe zobowiązania względem Śląska Wrocław za transfer 21-letniego pomocnika i ten ostatecznie wystąpił w sobotnim meczu.

Artur Długosz
Artur Długosz

W rundzie wiosennej sezonu 2009/10 Łukasz Tymiński przeniósł się ze Śląska Wrocław do Polonii Bytom. Uzdolniony pomocnik występował w bytomskim klubie na zasadzie wypożyczenia, ale zaprezentował się przez ten czas na tyle obiecująco, że klub z Olimpijskiej zdecydował się na jego transfer definitywny. Na stałe do Bytomia Tymiński miał trafić za kwotę 300 tys. złotych i tu pojawił się problem. Polonia nie miała z czego zapłacić, więc władze Śląska postanowiły kwotę rozłożyć na dwie raty. Pierwsza nie wpłynęła i Ekstraklasa SA piłkarza zawiesiła w prawach zawodnika. Wtedy bytomianie zdołali uregulować rachunek. Druga rata miała zostać zapłacona do maja. Także i tym razem klub z Bytomia nie zapłacił. Ekstraklasa SA znów zawiesiła zawodnika, a Polonia znów szybko znalazła środki finansowe i przelała pieniądze za transfer Tymińskiego do Wrocławia, co zaowocowało ponownym odwieszeniem zawodnika. Ostatecznie "Tymek" zagrał ze Śląskiem i pokazał się z bardzo dobrej strony. - W sytuacji w której jesteśmy taki zawodnik jak Łukasz, który rozegrał do tej pory wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty jako jeden z nielicznych, a to świadczy o tym, że to siła Polonii i jeden z ważnych elementów w drużynie. Jego brak na pewno byłby sporym osłabieniem. Cieszę się, że udało się te sprawy finansowe rozwiązać - powiedział Robert Góralczyk, szkoleniowiec klubu z Bytomia.

Sam Tymiński o tym, ze zagra ze Śląskiem dowiedział się w drodze do domu. - Zostałem zawrócony z drogi do domu w Katowicach. Nie zdążyłem daleko zajechać, wróciłem taksówką. Jeszcze taksówkarz zapytał, że ciekawe czy za mnie zapłacą. Nie poznał mnie, ale zapytał: "ciekawe czy za Tymińskiego zapłacą, bo nie będzie mógł grać". Tymiński wyjaśniał, że poprosił o podwózkę na stadion Polonii Bytom, a taksówkarz choć go nie poznał, to skojarzył, że taki piłkarz został niedawno zawieszony.

We Wrocławiu Polonia Bytom, choć była skazywana na porażkę to zremisowała. - Przyjechaliśmy po zwycięstwo, mieliśmy swoje okazje, Śląsk też. Sytuacja w tabeli zmusza nas do tego, żeby wygrywać. We Wrocławiu jest bardzo ciężki teren i ten remis musimy doceniać. Jakiś niedosyt jednak pozostał - komentował po spotkaniu Tymiński, który w przeszłości był piłkarzem WKS-u. - Zawsze chciałem tutaj grać i się pokazywać, ogrywać, ale takiej szansy nie dostałem. Musiałem jej szukać gdzie indziej. Tak się potoczyły moje losy. Można powiedzieć, że z przebiegu tego co się wydarzyło nie mogę żałować. Uważam, że ta runda udanie się zaczęła dla mnie. Chciałbym ją tak skończyć i chciałbym, żebyśmy się utrzymali w ekstraklasie - mówił piłkarz portalowi SportoweFakty.pl. - Nie mnie oceniać czy jestem lepszym piłkarzem jak odchodziłem ze Śląska. Tak naprawdę uważam, że to granie w Polonii na pewno dużo mi dało. Tutaj szansy nie dostałem. Nie będę jednak oceniał swojej osoby - dodał po chwili.

Polonia we Wrocławiu mogła nawet zwyciężyć, bo stworzyła sobie dobre okazje bramkowe. Młody pomocnik bytomian także mógł wpisać się na listę strzelców. - Mogłem strzelić bramkę. Myślę, że zabrakło mi zimnej krwi. Za dużo siły było w tym strzale, a było dosyć blisko. Wewnętrzną częścią stopy mogłem to uderzać. Tak po meczu każdy może być jednak mądry - mówił zawodnik. - Nie było miejsca do rozgrywania piłki. Było dużo walki, bo wszyscy byli blisko siebie. Było to ciężkie spotkanie, nogi mam poobijane. Wiedzieliśmy, że tak to będzie wyglądało. Szkoda tylko, że tych sytuacji nie wykorzystaliśmy. Sam mam trochę żal do siebie, że w tej swojej okazji nie zdobyłem gola. Na pewno będzie mi to chodzić po głowie. We wtorek mamy mecz z Cracovią i do tego spotkania musimy podejść skoncentrowani. Ten mecz bezwzględnie wygrać - kontynuował gracz środka pola.

Mecz nie był jednak porywającym widowiskiem. Drużyna prowadzone przez Oresta Lenczyka nie potrafiła skutecznie zagrozić bramce rywala, Polonia mądrze się broniła. - Wiedzieliśmy, że Śląsk po części nam odda inicjatywę i nie będzie się rzucał na nas. Tak zakładaliśmy, ale podstawowym założeniem przed meczem było, aby nie stracić bramki. Wierzyliśmy, że może z kontry się coś uda. Te wyprowadzaliśmy, ale trochę zimnej krwi zabrakło przy sytuacjach. Myślę, że nie było Śląskowi łatwo, bo tak naprawdę użyliśmy tej broni, której oni używają przeciwko innym. Tak doszło do podziału punktów - podsumował uzdolniony pomocnik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×