W niedzielę Biała Gwiazda była zupełnie innym zespołem aniżeli w przegranych potyczkach ze Śląskiem Wrocław i Górnikiem Zabrze. - Każdy z nas zostawił na boisku dużo serca i zdrowia- przyznał po meczu Patryk Małecki. - Walczyliśmy jeden za drugiego, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że po dwóch porażkach wręcz musieliśmy wygrać w Gdańsku. Pokazaliśmy wielki charakter i wolę walki. To nie jest tak, że Lechia była w niedzielę słaba, to Wisła pokazała po prostu na co ją naprawdę stać. Myślę jednak, że gdańszczanie w tym sezonie jeszcze namieszają w naszej lidze.
Po zwycięstwie z biało-zielonymi 3:0 i równoczesnej porażce Jagiellonii Białystok z Widzewem Łódź 1:3, Wisła ma już sześć punktów przewagi nad Żubrami i otwartą drogę do tytułu mistrza Polski. - Do końca sezonu pozostało jeszcze pięć kolejek, więc sprawa nie jest jeszcze przesądzona- zaznacza pomocnik krakowian. - Myślę, że Jagiellonia nie złożyła broni, gonią nas cały czas Lech Poznań i Legia Warszawa, a i Lechia zapewne nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, zatem wiele emocji wciąż przed nami.
Zwycięstwo z Lechią zapewne nie byłoby możliwe gdyby nie powrót do zdrowia Cwetana Genkowa, który strzelił dla Wisły pierwszą bramkę. - Dobrze, że Genkow wrócił już do gry, bo jego brak w dwóch ostatnich meczach był aż nader widoczny. W niedzielę w końcu zagrał i od razu wpisał się na listę strzelców, pokazując przy tym olbrzymią klasę- pochwalił na koniec swojego klubowego kolegę Małecki.