Trener Adam Nawałka dokonał aż sześciu zmian w wyjściowej jedenastce Górnika na mecz z Legią, w porównaniu z ostatnim pojedynkiem z Lechem w Poznaniu. W kadrze meczowej zabrakło miejsca dla Michała Pazdana, a na ławce rezerwowych usiedli Sebastian Nowak, Mariusz Jop, Marcin Wodecki, Michal Gasparik i Robert Jeż.
Szczególnie dwaj ostatni decyzją szkoleniowca musieli być zaskoczeni, tym bardziej, że na mecz ze stołeczną drużyną przy Roosevelta stawił się Vladimir Weiss, selekcjoner słowackiej kadry narodowej, by przyglądać się poczynaniom zawodników aspirujących do gry w reprezentacji na boiskach polskiej ekstraklasy. Ostatecznie na boisku pojawił się tylko Jeż, który wszedł na plac gry w drugiej połowie.
Obecność selekcjonera nie była dla byłego kapitana MSK Żylina niespodzianką. - Widziałem się z selekcjonerem przed meczem. Nie byłem jednak załamany tym, że mecz rozpocznę na ławce rezerwowych, bo już po meczu z Lechem trener mówił nam, że z Legią da szanse kilku innym zawodnikom i rozumiem to. Czy czekam na powołanie? Ja nie czekam na nic. To jest pytanie do trenera Weissa dlaczego on tutaj był - uśmiecha się Jeż.
Brak w składzie Górnika słowackiego duetu był przez sztab szkoleniowy przemyślany. - Zarówno Robert Jeż jak i Michal Gasparik, to zawodnicy, do których mamy pełne zaufanie. Po meczu z Lechem nie zdołali oni jednak do końca się zregenerować, a nie chciałem ryzykować powstaniem ewentualnych urazów. Chcemy mieć obu zawodników do dyspozycji do końca sezonu, dlatego też dałem im odpocząć. Obaj wystąpią na pewno w Bytomiu i selekcjonera Weissa zapraszam na to spotkanie - wyjaśnia trener drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.