- W ostatnim czasie byłem trochę poturbowany i już w Łęcznej były wątpliwości czy zagram. Ostatecznie wyszedłem w pierwszym składzie i udało mi się zdobyć bramkę. Natomiast w spotkaniu z Podbeskidziem trener dał mi odpocząć w pierwszej połowie i wszedłem na boisko dopiero po przerwie. Mam jednak powody do zadowolenia, bo znów udało mi się trafić - stwierdził Zbigniew Zakrzewski.
Gol 30-letniego napastnika dał Zielonym tylko jeden punkt, co wzbudziło w zespole niedosyt. - Remis niekoniecznie wynikał z dobrej gry rywali. Uważam, że w tym meczu byliśmy lepsi. W końcówce zdarzył nam się moment rozluźnienia i Górale zdołali wyrównać. Mimo to trudno mieć indywidualne pretensje do kogokolwiek. Na przyszłość trzeba po prostu zachować koncentrację przez pełne 90 minut. Jeśli prowadzimy 1:0, nawet z wiceliderem, to powinniśmy ten wynik utrzymać - dodał "Zaki".
Na początku rundy wiosennej doświadczony napastnik miał spore problemy ze skutecznością. Jego indolencja strzelecka zirytowała trenera Bogusława Baniaka na tyle, że Zakrzewski wylądował na ławce rezerwowych. I wtedy nadeszła metamorfoza. Bramki posypały się seryjnie i dziś sytuacja 30-letniego piłkarza jest już dużo lepsza.
- Zdarza się, że kiedy ktoś bardzo chce, to nic mu nie wychodzi. Mnie to dopadło i po przegranym spotkaniu z Pogonią Szczecin otrzymałem dużą porcję krytyki. Jestem już jednak doświadczony i przyjąłem to ze spokojem. Wiedziałem, że moja forma zwyżkuje, bo na treningach czułem się bardzo dobrze. Teraz zbieram tego owoce. Oby tak dalej - przyznał Zakrzewski.
Do końca sezonu Warta rozegra cztery spotkania (za pojedynek z GKP otrzyma punkty walkowerem). Ile bramek chciałby zdobyć jeszcze 30-letni napastnik? - Mój dorobek już jest dwucyfrowy i to cieszy. Oby tych goli było jak najwięcej. Dobrze by było trafić do siatki jeszcze trzy lub cztery razy. Wtedy zakończę sezon z satysfakcją - oznajmił.
Obecnie Zakrzewski ma na koncie 10 bramek i jest najskuteczniejszym strzelcem poznańskiego I-ligowca.