Obserwatorzy sobotniego pojedynku podkreślali, że tak naprawdę poznaniacy podkręcili tempo dopiero w ostatnich dziesięciu minutach i ten czas wystarczył im do zdobycia dwóch bramek. Paweł Iwanicki ten fakt uważa jednak za spory mankament. - Nie można cieszyć się z tego, że mimo posiadania piłki przez zdecydowaną większość czasu, długo nie potrafiliśmy tego odpowiednio spożytkować. MKS bronił się całym zespołem, a my nie mogliśmy się przez ten mur przedrzeć. W końcówce jednak w naszej drużynie doszło do kilku zmian, a rywale chyba nieco opadli z sił. To zaowocowało golami - stwierdził 27-letni piłkarz.
Bramka Iwanickiego na 2:1 była bliźniaczo podobna do tej, jaką poznański pomocnik zdobył w pojedynku z GKS Katowice. Wtedy też trafił w końcówce, z tej samej pozycji i również na wagę trzech punktów. - Od razu gdy piłka znalazła się w siatce, przypomniałem sobie właśnie spotkanie z Gieksą. Podobne było zresztą nie tylko wykończenie, ale cała akcja. Była tylko jednak różnica. Tym razem po przyjęciu futbolówki nie miałem już czasu na zwód, zdecydowałem się na natychmiastowe uderzenie - dodał.
Problemem Warty w sobotnim meczu było przede wszystkim zbyt wolne tempo. Brak elementu zaskoczenia w wielu akcjach sprawił, że mimo ogromnej przewagi w posiadaniu piłki, podopieczni Bogusława Baniaka nie kreowali czystych sytuacji strzeleckich. - Zgodzę się z tą tezą, zwłaszcza w odniesieniu do pierwszej połowy. Operowaliśmy futbolówką niezbyt sprawnie i trudno było rozmontować obronę przeciwnika. W niektórych momentach na pewno należało przyspieszyć lub zdecydować się na pojedynek jeden na jeden - powiedział Iwanicki.
O co walczą poznaniacy w ostatnich kolejkach sezonu? Spadek już im nie grozi, awans do ekstraklasy również jest nierealny. - Na pewno nie brakuje nam motywacji. Byłbym też daleki od stwierdzenia, że nie przyświeca nam już żaden cel. Walczymy o jak najwyższą pozycję w tabeli oraz premie. Poza tym każdy próbuje przekonać do siebie sztab szkoleniowy, by latem zaproponowano mu nowy kontrakt - oznajmił "Ajwen".
Niektóre kluby mają problemy finansowe mogące poskutkować brakiem licencji. To z kolei mogłoby doprowadzić do sytuacji, że do ekstraklasy awansują więcej niż dwie drużyny. Czy poznaniacy biorą pod uwagę taki wariant i tli się w nich nadzieja na wejście do elity kuchennymi drzwiami? - Aktualnie zajmujemy 6. miejsce i do wyższych lokat mamy sporą stratę. Ja nie bawię się w tego rodzaju spekulacje. To dość daleka perspektywa. Na razie musimy skupić się na wygraniu tych spotkań, które jeszcze pozostały. Trzeba też zaznaczyć, że rundę rozpoczynaliśmy na 16. pozycji w tabeli, a więc progres i tak jest ogromny - zakończył Iwanicki.