Z mniejszą presją gra się znacznie łatwiej - rozmowa z Sebastianem Zalepą, obrońcą Widzewa Łódź

Do 27. kolejki rozgrywek ekstraklasy Widzew nie był pewny utrzymania w lidze. Wystarczyły od tego momentu dwa spotkania, a łodzianie nieoczekiwanie stanęli przed szansą uzyskania prawa gry w europejskich pucharach. Widzew ma na swoim koncie trzy zwycięstwa z rzędu, a swoją cegiełkę do tego sukcesu dołożył niedawny debiutant - Sebastian Zalepa. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl obrońca Widzewa próbuje wyjaśnić przyczynę takiej sytuacji oraz opowiada o kulisach ostatniego meczu w lidze z Lechią Gdańsk.

Bartosz Koczorowicz: Ledwo zapewniliście sobie utrzymanie w 27. kolejce, a okazuje się, że jesteście w gronie drużyn walczących o europejskie puchary. Niesamowita metamorfoza.

Sebastian Zalepa: Zgadza się. W dużym stopniu jest to spowodowane spłaszczoną tabelą, gdzie różnice punktowe między sąsiadami są niewielkie. Wygraliśmy trzy mecze pod rząd, co pokazuje, że dobrze funkcjonujemy jako zespół. Efekty naszej pracy i trenera Michniewicza widać gołym okiem patrząc w tabelę.

Mogło być jednak inaczej, bo Lechia była bliska wyrównania stanu meczu, co pozbawiłoby Widzew szansy gry w Lidze Europejskiej.

- Być może z punktu widzenia kibica bądź dziennikarza daliśmy się zbyt mocno zepchnąć do defensywy, podobnie jak w meczu z Zagłębiem. Lechia próbowała atakować, ale nie pozwoliliśmy jej na zbyt wiele, bo wiedzieliśmy jak należy się przesuwać w obronie i przygotowywać się do ewentualnych kontr. Było co prawda momentami gorąco, ale na szczęście opanowaliśmy sytuację i trzy punkty zostały w Łodzi.

Dwie kolejki temu debiutowałeś w rozgrywkach ekstraklasy w meczu z Zagłębiem Lubin. Było to jednak spotkanie przy pustych trybunach. Na mecz z Lechią powrócili już kibice. Nie czułeś dreszczyku emocji?

- Pierwsza połowa była troszeczkę nerwowa w moim wykonaniu i szczerze przyznam, że nie jestem z niej zadowolony. W drugiej odsłonie jednak moja gra wyglądała już poprawnie. Lepiej dogadywałem się z Wojtkiem Szymankiem, który również podpowiadał mi jak powinienem się ustawiać. W rezultacie udało nam się zachować czyste konto, z czego bardzo się cieszę.

Czy rzeczywiście uświadomienie sobie, że nie zagraża Wam spadek, jest główną przyczyną Waszej postawy w ostatnich spotkaniach?

- Zdecydowanie tak. Po meczu z Zagłębiem zeszło z nas psychiczne obciążenie. W takiej sytuacji można ze spokojem patrzeć w tabelę, a zwłaszcza w jej górną część. Zupełnie inaczej wygląda też nasza postawa na boisku. Mniejsza presja to łatwiejsza gra. Lechia sama sobie ją nałożyła, zapowiadając, że gra tylko i wyłącznie o puchary. Tak naprawdę byliśmy na boisku zespołem lepszym i zasłużenie pokonaliśmy gdańszczan. Wprawdzie mieli oni swoje sytuacje, ale to my kontrolowaliśmy przebieg tego spotkania.

Wy również mieliście mnóstwo szans na zdobycie kolejnych bramek. Nie żałujesz, że nic więcej nie wpadło?

- Gdybyśmy wykorzystali chociaż jedną z tych sytuacji, jakie mieliśmy, wówczas byłoby 2:0 i zeszłaby z nas już jakakolwiek presja. Lechia musiałaby się totalnie odsłonić, co dałoby nam jeszcze większe pole manewru do kontrataków. Niestety cały czas było 1:0, a gdańszczanie postawili wszystko na jedną kartę. Najpierw przesunęli do ataku wysokiego Bajicia, a następnie w naszym polu karnym co chwila gościli ich stoperzy. Sporo się natrudziliśmy z Wojtkiem Szymankiem, aby wygrywać z tymi zawodnikami starcia o górne piłki.

Bramka na 2:0 dałaby Widzewowi lepszy bilans bezpośrednich spotkań z Lechią, co może być kluczowe w kontekście ostatecznej pozycji na koniec sezonu.

- To prawda. Ale równie dobrze ten mecz mógłby zakończyć się remisem. W słupek trafił przecież Vućko. W dodatku lechiści trafili raz do naszej siatki. Na szczęście sędzia liniowy pokazał spalonego. Cieszmy się z tego co mamy, bo trzy punkty były w tym meczu najważniejsze.

Sporo krzyków na trybunach wywoływały podczas meczu decyzje sędziego tego spotkania - Szymona Marciniaka. Można było odnieść wrażenie, że ostrzejsza gra była dozwolona. Jak Ty oceniasz postawę arbitra z perspektywy boiska?

- Nie będę komentował poszczególnych decyzji sędziego Marciniaka. Jedyne, co mogę powiedzieć na temat arbitra tego spotkania jest to, iż nie mam do jego pracy żadnych zastrzeżeń.

Ostatni mecz w bieżącym sezonie ekstraklasy to wyjazdowe spotkanie z Górnikiem w Zabrzu, który przez długi czas był w tabeli wyżej od Was. Zabrzanie stracili szansę na grę w europejskich pucharach. Rywale nie będą jednak chcieli się przed Wami położyć.

- Podchodzimy do tego spotkania jak najbardziej spokojnie. Udało się zdobyć trzy punkty w dzisiejszym meczu z Lechią i postaramy się powtórzyć ten wynik w Zabrzu. Łatwo nie będzie, bo jest to trudny przeciwnik, ale obecnie możemy śmiało patrzeć w górną część tabeli naszej ligi. Interesuje nas, jak zawsze, tylko zwycięstwo.

Źródło artykułu: