Hop - Bęc po 30. kolejce ekstraklasy

W ostatniej kolejce sezonu formą błysnął Cristian Diaz. Argentyński napastnik Śląska Wrocław popisał się klasycznym hat-trickiem. Aż na ósme miejsce w tabeli spadła Lechia Gdańsk, która jeszcze niedawno miała szansę na europejskie puchary.

HOP

Cristian Diaz: Pierwszym hat-trickiem w polskiej ekstraklasie popisał się Cristian Diaz. Argentyńczyk przed sezonem przyszedł do Śląska Wrocław. Początek miał dobry, potem złapał kontuzję. Jego powrót do gry nie był taki, jakby były król strzelców ligi boliwijskiej sobie wymarzył. Diaz przebudził się dopiero w samej końcówce sezonu. Najpierw zdobywał dwa gole w potyczce z PGE GKS-em Bełchatów, a potem trzykrotnie pokonał golkipera Arki Gdynia. Po jednej z bramek pobiegł do płotu oddzielającego boisko od trybun i wyściskał swoją córeczkę oraz żonę. - Bardzo się cieszę, że w obecności swojej żony, córki dokonał tego o czym chyba marzył po przyjeździe do Wrocławia - mówił opiekun WKS-u, Orest Lenczyk.

Tomasz Frankowski: Tomasz Frankowski w wieku 36 lat królem strzelców sezonu 2010/2011. Po naszych boiskach biegają przecież dużo młodsi snajperzy. Napastnik Jagiellonii zdobył 14 goli i po raz czwarty został królem strzelców. W ostatniej kolejce "łowca bramek" także wpisał się na listę strzelców. Wielu w jego wieku chciałoby móc tak biegać po boiskach.

Legia Warszawa: Po zdobyciu Pucharu Polski podopieczni Macieja Skorży w końcu zaczęli lepiej prezentować się w meczach ligowych. Wygląda to tak, jakby piłkarze z Warszawy nie potrafili udźwignąć presji jaka na nich ciążyła. W ostatnich tygodniach dobrze prezentowali się Manu, Alejandro Cabral czy przede wszystkim Miroslav Radović. Legia sezon skończyła na trzecim miejscu w tabeli.

BĘC

Rafał Grodzicki: Przed meczem z Jagiellonią kapitan Ruchu zapowiadał, że Niebiescy jadą do Białegostoku przerwać passę porażek. Do przerwy wszystko układało się znakomicie. W drugiej połowie jednak kompletnie zawiódł ten, na którego powinno się liczyć najbardziej, czyli kapitan. Grodzicki najpierw nie upilnował Frankowskiego, a następnie sam wziął sprawy w swoje ręce i wpakował piłkę do bramki, własnej.

Arka Gdynia: Gdynianie w dwóch ostatnich meczach zaprezentowali się fatalnie i stracili aż dziesięć goli sami strzelając dwie bramki. O ile pierwsza połowa gdynian we Wrocławiu była przyzwoita to w drugiej wszystko się posypało. Na pomeczowej konferencji prasowej nie wytrzymał szkoleniowiec Frantisek Straka, który się rozpłakał. W mocnych słowach o kolegach z zespołu mówił kapitan. - Ten mecz dokładnie pokazał jaką obecnie jesteśmy drużyną na wiosnę. To było smutne i żenujące podsumowanie naszej postawy na wiosnę. Prawda jest taka, że my nie spadliśmy z ligi dzisiaj. My przede wszystkim spadliśmy z ligi w iluś tam meczach na wiosnę w których zwyczajnie nie powinniśmy przegrać czy zremisować - powiedział Maciej Szmatiuk.

Lechia Gdańsk: Jeszcze na dwie kolejki przed końcem sezonu piłkarze Lechii Gdańsk zajmowali miejsce, które dawało im grę w europejskich pucharach. Lechiści jednak nie wytrzymali ciśnienia i przegrali dwie ostatnie potyczki. Najpierw na wyjeździe z Widzewem Łódź, a później dość niespodziewanie u siebie z KGHM Zagłębiem Lubin. Ostatecznie Lechia sezon zakończyła na ósmym miejscu w tabeli. Nie tak to miało chyba wyglądać.

Komentarze (0)