Marcin Bojarski: Jestem spragniony piłki

Sprowadzony jeszcze przez Piotra Mandrysza był przez pewien czas niepewny swojej przyszłości w Gliwicach, gdy stanowisko sternika Piastunek objął Marek Wleciałowski. Wcześniej zawodnik nie grał w Cracovii przez cztery miesiące, bowiem był w konflikcie z trenerem Stefanem Majewskim.

- Konflikt z trenerem Majewskim nie był wielki. Bardziej istniał w mediach niż naprawdę - spokojnie mówi dla Sportu Marcin Bojarski. - Po ligowym meczu Cracovii z Polonią Bytom trener zarzucił mi, że nie przyłożyłem się do gry. Poczułem się tym bardzo urażony, bo słynę przecież z tego, że zawsze daje z siebie wszystko. Szkoleniowiec uznał, że nie jestem mu potrzebny. Cały czas ćwiczyłem z pierwszym zespołem Cracovii, ale nie występowałem nawet w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Pożegnałem się normalnie z trenerem i między nami jest ok. Dzisiaj się śmieje z tego wszystkiego - dodał Bojarski.

Bojarski na lamach Sportu opowiada także o kulisach jego przejścia do Gliwic. - Trener Mandrysz zadzwonił do mnie i zapytał czy nie chciałbym grać dla Piasta. Doszedłem do takiego momentu, że nie biorę tego, co dają. Mogę sobie wybrać, co mi pasuje. A oferta z Gliwic pasowała mi jak najbardziej. Nie tylko ze względu na szkoleniowca, ale także na bliskość treningów, bowiem z Krakowa nie zamierzam się ruszać - oznajmił "Bojar".

Po nagłej zmianie szkoleniowca w Gliwicach, kiedy stanowisko trenera Piasta objął Marek Wleciałowski, Bojarski nie był pewny, czy nowy trener będzie na niego stawiał. - Wahałem się, bo przecież w momencie zwolnienia trenera Mandrysza nie miałem jeszcze podpisanego kontraktu. Nie wiedziałem, czy nowi szkoleniowiec też mnie potrzebuje. Przeprowadziłem jednak szczerą rozmowę z Markiem Wleciałowskim, potem z działaczami i zdecydowałem się na podpisanie umowy.

Od początku pobytu na Górnym Śląsku doświadczony napastnik boryka się z kontuzją pachwiny, której nabawił się w sparingu z GKS Katowice. - Delikatnie wchodzę w trening. Nie mogę robić nic na siłę, bo łatwo pogłębić uraz i wykluczyć się na pół roku. Na szczęście rehabilitacja przebiega prawidłowo. Już za tydzień powinienem być jak nowy - Marcin Bojarski kończy rozmowę ze Sportem.

Komentarze (0)