Jacek Kiełb do poznańskiego klubu trafił rok temu z Korony Kielce. Miał być alternatywą dla Sławomira Peszki, a wiosną już jego następcą. "Ryba" często miewał jednak problemy zdrowotne i nie mógł liczyć na regularne występy. Łącznie we wszystkich rozgrywkach zagrał w 32. meczach, ale na boisku spędził tylko 1497 minut. Nie jest to najgorszy bilans, ale spodziewano się po nim dużo więcej. - Nie jestem zadowolony ze swojej postawy. Wymagam od siebie więcej. Powinienem strzelić więcej bramek. Mam nadzieję, że w następnym sezonie będzie to wyglądało inaczej i zdrowie cały czas będzie mi dopisywało - mówi Kiełb, który w minionym sezonie tylko raz wpisał się na listę strzelców.
Powodów do zadowolenia nie powinni mieć również jego klubowi koledzy. Niektórzy oczywiście indywidualnie prezentowali się poprawnie, lecz jako drużyna rozczarowali. W Lidze Europejskiej Lech osiągnął znakomite wyniki, ale w ekstraklasie zawiódł i w następnym sezonie nie zagra w europejskich pucharach. - To jest porażka, sporo rozczarowanie. Jesteśmy załamani, ale czasu się nie cofnie. O braku awansu zadecydowało sporo szczegółów - uważa Kiełb. - Każdy by wolał mieć krótsze wakacje i grać w europejskich pucharach. Tam mamy dodatkowy zastrzyk i większego powera, więc byśmy sobie w nich poradzili. Drużynom, które się zakwalifikowały życzę jak najlepiej, bo to ważne dla polskiej piłki, aby inni doszli jak najwyżej.
Pomocnik Kolejorza odniósł się również do protestu kibiców, który miał miejsce w ostatnich kolejkach. Piłkarze Lecha nie mogli w końcówce liczyć na wsparcie swoich fanów. - Kibice protestują i wcale im się nie dziwie. Nie chcę się bawić w politykę, ale mieszają się oni tam gdzie nie trzeba, co odbija się nie tylko na kibicach, ale również na nas, bo brakuje nam tego dwunastego zawodnika. Trzy ostatnie mecze rozgrywaliśmy bez dopingu i na pewno nie tak powinny wyglądać mecze ekstraklasy - zakończył Kiełb.