Liczę na to, że GKS będzie walczył o górę tabeli - rozmowa z Maciejem Szmatiukiem, obrońcą GKS-u Bełchatów

Maciej Szmatiuk to były kapitan Arki Gdynia. Mimo, że spadł z gdyńskim klubem z ekstraklasy kibice miejscowego klubu mają o nim bardzo dobre zdanie. - Liczę na to, że właśnie my będziemy takim zespołem, który będzie walczył o górną część tabeli - mówi nowy obrońca GKS-u Bełchatów.

Michał Nawrot: Kiedy pojawiła się oferta z Bełchatowa?

Maciej Szmatiuk: - Konkretna oferta pojawiła się dwa tygodnie temu. Powiedzmy, że temat "przewinął się" już w grudniu, ale tak na prawdę do konkretów nie doszło. Teraz dojście do porozumienia nie trwało długo.

Prezes cały czas powtarzał, że nie chce kontraktować nowych zawodników bez porozumienia z nowym trenerem. Wychodzi więc na to, że w GKS-ie chciał pana Paweł Janas.

- Z tego co się orientuję, to prezes wstępnie wyraził zainteresowanie, ale powiedział, że nie podejmie żadnych kroków jeśli trener nie powie, że widziałby mnie w drużynie. Skoro pojawiłem się w Bełchatowie widocznie trener widział mnie w tym zespole.

Niedawno w GKS-ie dołączył do pana Mirek Bożok, z którym grał pan w Arce Gdynia. Jaki to jest piłkarz?

- Na pewno jest to zawodnik, który ma dobre umiejętności techniczne. Jest szybki, lubi trzymać piłkę, lubi grę kombinacyjną. Nie brakuje mu też mentalności, dobrego charakteru i waleczności. Nie jest to ktoś, kto chce tylko w tą piłkę pokopać. Jest zawodnikiem, któremu losy drużyny i wynik meczu nie są obojętne. Na pewno będzie zostawiał na boisku dużo zdrowia.

Po sparingach z Podbeskidziem Bielsko-Biała i Koroną Kielce widać, że nie przyjechał pan grzać ławki rezerwowych.

- Ja przyjechałem wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie, ale oczywiście to jest sport i to trener podejmuje decyzje. Moim zadaniem jest prezentować się jak najlepiej i tym przekonać do siebie trenera, żeby dawał mi szanse, żeby na mnie postawił, żeby mi zaufał. Tak jak mówię, to się pokazuje na boisku i tutaj jest moja rola, a po co przyjechałem, to pokaże pierwsze pół roku. Nie ma nic za darmo i miejsce w podstawowym składzie można sobie wywalczyć tylko ciężką pracą na treningach i dobrą formą. To jest według mnie najważniejsze, żeby przekonać do siebie trenera.

W ubiegłym sezonie, moim zdaniem, brakowało w GKS-ie piłkarzy z charakterem. Po sparingu z Koroną Kielce widać, że potrafi pan krzyknąć na drużynę, szczególnie na młodych zawodników.

- Potrafię krzyknąć nie tylko na młodych piłkarzy. W Arce też krzyczałem, ale różnica jest taka, czy ktoś do kogo się krzyknie chce to realizować, czy tak na prawdę ma to gdzieś. Myślę, że w pewnym sensie to był problem drużyny Arki, bo tam zabrakło nam mentalności i charakteru poszczególnych zawodników, żeby osiągnąć cel jakim było utrzymanie. Nie byłem jedyną osobą która krzyczała w Arce, ale po pierwsze musi to dotrzeć do zawodnika, a po drugie dany piłkarz musi chcieć słuchać, a nie tylko pokiwa głową, że do niego doszło, ale tak na prawdę nic w tym kierunku nie robi, żeby to zmienić. Samo krzyczenie niczego nie daje. Nie chcę grzebać w tym wszystkim i wracać do sytuacji w Arce, bo nie ma sensu tego rozdrapywać. To są wewnętrzne sprawy szatni drużyny, która tam była.

Jeśli chodzi tutaj o sparing to taka jest rola zawodnika grającego z tyłu, czy bramkarza, czy środkowego obrońcy, żeby jak najwięcej podpowiadać, bo dobra komunikacja ułatwia granie. Bez tego gra się po prostu ciężej. Takie rzeczy jak podpowiedzi ułatwiają, orientują zawodnika co ma robić. Ja należę do ludzi, którzy lubią mówić, ale pozytywnie. Nieraz są to krzyki, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Bardzo często można przeczytać pozytywne komentarze kibiców Arki na temat pana i Mirka Bożoka. Miło czyta się takie rzeczy nawet po ostatnim sezonie Arki?

- Na pewno miło się czyta takie komentarze, bo jest to iskierka przyjemności w tym wszystkim, ale prawda jest taka, że w Gdyni spadliśmy z ekstraklasy. Spadło dwudziestu paru zawodników. Spadli działacze i trenerzy. Spadli wszyscy. W tym momencie jest to mała, pozytywna kropla w morzu. Nie ulega wątpliwości, że każdy odpowiada za ten spadek i my pewnie też nie będziemy od tego uciekać. Zdajemy sobie sprawę, że tak jak inni byliśmy na boisku i też każdy z nas popełnia swoje błędy, które miały wpływ na wyniki. Piłka nożna jest grą zespołową i nawet jak ktoś postrzega nas pozytywnie to na boisku występuje jedenaście osób, są jeszcze rezerwowi, którzy muszą wejść i dać coś dobrego zespołowi. Jak pokazał sezon, szczególnie runda wiosenna, nam czegoś zabrakło. Powiedziałbym, że Arce zabrakło bardzo dużo zarówno ze strony sportowej jak i tej pozasportowej.

Prezes Szymczyk powiedział, że w Bełchatowie w tym sezonie ma być wynik. Czy ten cel został postawiony przed zawodnikami, przed trenerami?

- Ani trenerzy, ani zarząd nie przekazali nam żadnego konkretnego celu sportowego. Myślę, że tutaj każdy życzyłby sobie w końcu dorównania do tych ostatnich lat, które tu miały miejsce, czyli żeby GKS był cały czas w czołówce ekstraklasy. Każdy ma swoje sportowe ambicje. Zarówno działacze, kibice jak i zawodnicy. Każdy chciałby być w tej tabeli najwyżej. Liczę na to, że właśnie my będziemy takim zespołem, który będzie walczył o górną część tabeli, bo na pewno zespół, który jest w Bełchatowie na to stać.

Na koniec chciałbym zapytać o Mateusza Kuzimskiego. Na pewno widział go pan w Arce, teraz był na testach w Bełchatowie. Tak z ręką na sercu, kupiłby pan tego piłkarza?

- Nie mogę powiedzieć, że widziałem go w Arce, bo był tam tylko na paru treningach. Występował w młodej ekstraklasie, ale tam też nie widziałem go na meczach. Wiem natomiast, że w klubie, w którym występuje strzelił bardzo dużo bramek. Skoro chłopak jest młody i bramkostrzelny to w tym momencie według mnie liga nie ma znaczenia. Na pewno coś w nim jest. Myślę, że jest to temat warty zainteresowania. W Gdyni była taka sytuacja, że kibice chcieli zbierać pieniądze na tego chłopaka, żeby go wykupić. Jest to temat przyszłościowy, bo nawet gdyby się okazało, że jeszcze nie teraz to za pół roku, za rok może wystrzelić. Ja na szczęście nie muszę podejmować takiej decyzji, ale zdaje sobie sprawę, że i działacze i trenerzy doskonale wiedzą czy warto w niego inwestować, czy warto go mieć w zespole.

Źródło artykułu: