Był pewien październikowy wieczór w 1980 roku. Wtedy to pewna drużyna z Polski rozgrywała mecz na Tannadice Park w Szkocji i przegrała 2:7. Było to spotkanie w europejskich pucharach. Po tym meczu oczywiście ta drużyna, która doznała sromotnej porażki z rozgrywek pucharowych odpadła (w pierwszym meczu w Polsce padł wynik 0:0). Po nim pracę stracił także trener tego zespołu. Tą drużyną był Śląsk Wrocław, trenerem Orest Lenczyk, a jej przeciwnikiem Dundee United. Po ponad 30 latach historia zatoczyła więc koło. Komu, jak komu, ale "Oro Profesoro" zapewne strasznie zależy na pokonaniu szkockich Mandarynek, a pomóc mu w tym mają aktualni wicemistrzowie Polski. To na tyle historii, czas wrócić do rzeczywistości.
Faworytem dwumeczu w eliminacjach do Ligi Europejskiej bez wątpienia będą Szkoci. Dlaczego? Bo to zespół z lepszej ligi niż nasza, bo grywał w pucharach, bo choćby w samej lidze rywalizuje z Celtikiem i Rangersami, bo w Scottish Premier League drużyna zajęła czwarte miejsce i rok temu wywalczyła krajowy puchar. - Spotkają się dwie firmy. Jedna bardziej europejska, bo występująca częściej w rozgrywkach europejskich i druga, która wróciła do pucharów - mówi szkoleniowiec wicemistrzów Polski. - Ten mecz trwa 90 minut. Mimo wszystko to dopiero pierwsza połowa. Bardzo nam zależy, żeby osiągnąć taki wynik, który da nam dużą szansę dokończenia tego meczu pozytywnie w Szkocji, a nie rozegrać go tak, aby oni zrobili sobie dużą zaliczkę do rewanżu - dodaje.
Piłkarze Dundee do Wrocławia przylecieli w środę. To zespół, w którym zawodnicy są dość niskiego wzrostu - to pierwsze wrażenia wszystkich dziennikarzy, którzy oglądali drużynę Mandarynek na lotnisku i na treningu. Ich największą gwiazdą jest napastnik David Goodwillie, który w zeszłym sezonie 17 razy trafił do siatki. Tego piłkarza chcieli giganci szkockiej piłki, ale jak wiadomo ma on swoją cenę. "Nestor" polskich trenerów porównywał go do Tomasza Frankowskiego i Artjomsa Rudnevsa mówiąc, że to gracz, który może zadecydować o wyniku spotkania.
Zawodnicy z Dundee są pewni siebie. - Przyjechaliśmy po zwycięstwo - zgodnie mówili na wrocławskim lotnisku. Tego zwycięstwa chcą jednak także i zielono-biało-czerwoni. - Wiadomo, że jesteśmy skoncentrowani na maksa i wiemy jak ten mecz jest dla nas ważny. Postaramy się, żeby w czwartek odnieść zwycięstwo - zaznacza Waldemar Sobota. Sam trener Dundee przyznaje, że w swoim składzie chciałby mieć pięciu piłkarzy Śląska. W pierwszym rzucie wziąłby Sebastiana Milę, Cristiana Diaza i Roka Elsnera. Peter Houston komplementuje też drużynę WKS-u. - Śląsk jest bardzo dobrą drużyną, dobrze gra u siebie. W ataku są bardzo szybcy, zwłaszcza w kontrach. To jest ich główna domena - powiedział szkoleniowiec.
Piłkarze Śląska mówią, że nie boją się rywala. W kadrze WKS-u brakuje kilku zawodników, których z udziału w tym pojedynku wyeliminowały urazy. Inni nie zmieścili się do meczowej kadry. W czwartkowym meczu okazję do debiutu będzie miało pięciu nowych zawodników drużyny z Wrocławia. Są to Dariusz Pietrasiak, Mateusz Cetnarski, Marek Wasiluk i Krzysztof Żukowski. W meczowej 18-stce jest też snajper z Holandii, Johan Voskamp. Na razie wiadomo tylko, że w podstawowym składzie nie zagra. - Przyjechał do nas nieprzygotowany, jest tak krótko, że nie jest brany od pierwszej minuty meczu - powiedział Orest Lenczyk. Od pierwszej minuty wystąpi zatem Diaz, który ostatnio strzela jak na zawołanie.
Czwartkowe spotkanie obejrzy komplet publiczności. Czy Śląsk, który przed pucharami się nie osłabił, a raczej wzmocnił da radę? Czy wicemistrzowie Polski nie skompromitują się jak Jagiellonia? Choć mimo wszystko zespół WKS-u ma lepszego rywala. - Jeżeli damy z siebie wszystko to wierzę, że Dundee jest w naszym zasięgu - mówi Sobota. I wydaje się, że ma rację.
Czytaj również:
Śląsk Wrocław - Dundee United / czw 14.07.2011 godz. 16.45
Przewidywany skład Śląska Wrocław:
Kelemen - Celeban, Pietrasiak, Wasiluk, Spahić, Elsner, Sztylka, Ćwielong, Cetnarski, Mila, Diaz.
Sędzia: Tom Harald Hagen (Norwegia).