Marcin Ziach: Okres przygotowawczy przepracowaliście zgodnie z planem. Jaki GKS Katowice przystąpi w najbliższy weekend do rozgrywek?
Grzegorz Goncerz: Pracowaliśmy bardzo ciężko, ale jaka jest nowa Gieksa trudno mi wyrokować. Myślę, że pierwsze mecze nowego sezonu pokażą jakie jest oblicze nowej drużyny i na co ją będzie stać. Nauczony doświadczeniem poprzedniego sezonu nie będę się wypowiadał jak chcemy grać i jakie będą nasze cele. Najlepszą odpowiedzią na te pytania będzie nasza postawa na boisku, w meczach o stawkę.
Pojęcie "nowej Gieksy" jest w Katowicach pojęciem względnym. Ostatnimi czasy przy Bukowej co sezon buduje się nowa drużyna.
- Coś w tym rzeczywiście jest, ale żaden z nas, piłkarzy, nic w tym temacie nie może zrobić. Mamy świadomość, że ambicją sztabu szkoleniowego i działaczy jest zbudować w Katowicach taki zespół, który będzie w stanie w dobrym stylu awansować do ekstraklasy, ale czy tak się stanie trudno mi wyrokować. Trener wszczepił nam mentalność, wedle której najważniejszy będzie dla nas każdy kolejny mecz i w każdym meczu będziemy dawać z siebie wszystko. A co to przyniesie, czas pokaże.
Umiałbyś dziś, na chłodno, ocenić, czego zabrakło Gieksie w minionym sezonie?
- Było dużo rzeczy, które wyglądały tak, jak nie powinny wyglądać. Nie chciałbym jednak się w to zagłębiać i do tego wracać. Czeka nas nowe otwarcie i nowy sezon. To co za nami oddzielamy grubą kreską i patrzymy przed siebie. Ja okres pracy z trenerem Stawowym wspominam bardzo miło, ale to już przeszłość i trzeba skupić się na teraźniejszości i na tym, co przed nami.
Podobno w minionym sezonie w szatni między Wojciechem Stawowym a niektórymi zawodnikami wytworzyło się kółko wzajemnej adoracji…
- Moim zdaniem tak nie było, ale każdy patrząc na wydarzenia wokół klubu może to ocenić zgodnie z własnym sumieniem. Wydaje mi się, że takie komentarze i domysły są bezsensowne. Każdy obserwator ma jednak prawo do własnego zdania.
Hasło "Ekstraklasa albo śmierć" w tym sezonie, to dla tej drużyny wyzwanie realne?
- Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Interesuje mnie tylko piątek i trzy punkty w meczu z Termalicą. Każdy kolejny mecz i cała runda jesienna powinny wykrystalizować cele, jakie przed sobą powinniśmy na ten sezon postawić. Wierzę, że będzie dobrze.
Do sezonu przygotowywaliście się w jednym z najlepszych ośrodków przygotowawczych w Europie, nieopodal stolicy Węgier.
- Nic dodać, nic ująć. Pracowaliśmy w fantastycznych warunkach i myślę, że te ostatnie tygodnie przed ligą wykorzystaliśmy najlepiej, jak tylko można. Jedyne z czym mogliśmy mieć problemy, to ciągłe upały, ale i naprzeciw temu wyszli nasi szkoleniowcy. Treningi odbywaliśmy bardzo wcześnie rano i późnym wieczorem, bo w ciągu dnia w tym skwarze nie dało się pracować. Wiemy, że dla wielu kibiców nasza postawa jest niewiadomą, ale myślę, że mamy silne podstawy ku temu, żeby wierzyć, że ten sezon będzie dobry w naszym wykonaniu. Brakuje nam argumentów ku temu, żeby móc powiedzieć, że coś w tym sezonie pójdzie źle. A to dobry probierz.
Gdybyś miał wskazać znaczące różnice między Gieksą z minionego sezonu i tą występującą przy Bukowej obecnie?
- Będziemy grać w innym ustawieniu, bo trener Górak przyszedł do Katowic ze swoją wizją, którą będzie chciał w Gieksie wdrażać. My, jako zawodnicy musimy zrobić wszystko, żeby tę filozofię futbolu, jaką trener przez ostatnie tygodnie nam wpajał urzeczywistnić na boisku. Położymy na szalę wszystkie siły i całe zaangażowanie, żeby tak się stało.
Nowy trener ściągnął też z ciebie jarzmo ofensywnego pomocnika. Ulżyło?
- Nigdy wcześniej nie myślałem, że mogę grać w środku pola. Trener Stawowy mnie na tej pozycji ustawiał i skoro grałem regularnie musiał być z mojej postawy zadowolony. U trenera Góraka występuję zazwyczaj na skrzydle i nie mam powodów do narzekań. Nie jestem zawodnikiem, który wybrzydza. Gram tam, gdzie trener mnie w danym momencie potrzebuje.
Początek sezonu stoi dla was pod znakiem walki o ligowe punkty z beniaminkami.
- Można to odbierać dwojako. Na pewno niektórzy z nas woleliby spokojnie docierać się w meczach z beniaminkami, a inni od początku zetrzeć się z topowymi drużynami, żeby już teraz zweryfikować, jak to wszystko wygląda. Wydaje mi się, że nie ma na to reguły. Trzeba po prostu wyjść na boisko i zwyciężyć. Wiadomo, że to jest sport i wszystko może się zdarzyć. Musimy robić wszystko, żeby jak najwięcej argumentów było po naszej stronie.
Ligowa inauguracja to mecz z Termalicą, która też w letnim okienku zbroiła się na potęgę.
- Nie ulega wątpliwości, że jest to drużyna pod względem personalnym bardzo silna. Prowadzi ją trener, który może pochwalić się bardzo bogatą, ekstraklasową i pucharową przeszłością. My o tym jednak nie myślimy. Mieliśmy krótką odprawę na temat Niecieczy. Poznaliśmy ich słabe i mocne strony, ale żeby wygrać musimy skupić się przede wszystkim na sobie, na swoich założeniach i na tym, o co chcemy grać w tym sezonie.
Z trenerem Dusanem Radolskym znasz się ze wspólnej pracy w Ruchu Chorzów.
- Był to krótki epizod, do którego dziś nie ma co wracać. Trenowałem z drużyną dwa tygodnie, podczas okresu przygotowawczego, po czym odszedłem z klubu. Nie spodziewam się jakiegoś wylewnego przywitania, bo trener Radolsky pewnie mnie nawet nie kojarzy. Nie interesuje mnie zresztą, kto zasiądzie na ławce trenerskiej rywala. Nie oglądam się wstecz, ale na to co przed nami. Przyszłość klubu w maluje się w jasnych barwach i musimy wyjść naprzeciw oczekiwaniom, jakie przed nami się stawia.
Będziesz chciał szkoleniowcowi udowodnić, że przed laty się mylił, czy nie podchodzisz do tego na tyle ambicjonalnie?
- To co za nami nie ma już znaczenia. Wyjdę na boisko z lekką głową i będę myślał tylko o tym, żeby jak najlepiej wywiązać się z zadań taktycznych, jakie nakreśli przede mną trener. Nie ma co żyć przeszłością, bo to co było już nie wróci, a przede mną wciąż nowe wyzwania, którym chcę sprostać.