Seweryn Gancarczyk, który w sezonie 2006/2007 został wybrany najlepszym obrońcą Ukraińskiej Ekstraklasy jest przekonany, że i w tym roku będzie podstawowym piłkarzem Metalista Charków. 27-latek jest gwiazdą zespołu z przeszło półtorej milionowego miasta, który w ubiegłym sezonie zajął trzecie miejsce w ukraińskiej Wyszczej Lidze. Lepsze od drużyny Myrona Markiewicza były tylko zespoły Dynama Kijów i Szachtara Donieck. - Tegoroczny sezon na pewno zacznę w podstawowym składzie. Jestem o tym przekonany. Czuję się dobrze fizycznie, na wakacjach wypocząłem psychicznie. Jesteśmy z Metalistem po dwóch obozach przedsezonowych i jeszcze brakuje świeżości, ale ta przyjdzie na dniach. Ze zniecierpliwieniem czekamy na pierwszy mecz w Pucharze UEFA - mówi portalowi SportoweFakty.pl wychowanek Podkarpacia Pustynia.
Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że urodzony w Dębicy piłkarz jest bliski przenosin do mistrza Szkocji Celticu Glasgow. Transfer jednak nie wypalił, bo Gancarczyk pojechał na testy do Glasgow nie mając przepracowanego okresu przygotowawczego i Gordon Strachan zrezygnował z Polaka. - W Celticu byłem na testach, ale nie byłem dobrze przygotowany. Oni byli w trakcie sezonu a ja przetrenowałem raptem tydzień na obozie w Emiratach Arabskich. Zdecydowanie słabiej wyglądałem pod względem motorycznym i fizycznym. Było to widać gołym okiem - relacjonuje.
Piłkarz przyznaje, że oprócz oferty z Celticu miał inne propozycje. - Były pewne propozycje, ale były mało konkretne. Kiedy dochodziło do rozmów to stawały one w martwym punkcie - opowiada. Według naszych informacji przed kilkoma dniami "Ganca " miał bardzo dobrą ofertę z rosyjskiego FK Moskwa jednak klub Mariusz Jopa nie dogadał się z Ukraińcami odnośnie kwoty odstępnego i sprawa ostatecznie upadła. - Była bardzo poważna oferta z klubu moskiewskiego. Jakiego nie powiem, ale zdradzę, że byliśmy już dogadani. Jakoś jednak sprawa upadła. Trudno, może coś jeszcze będzie - mówi w nadzieją w głosie.
Według różnych źródeł Gancarczyk jest wart od miliona do dwóch milionów euro. Sam zawodnik skłania się ku milionowi jednak zaznacza, że nie ma w kontrakcie klauzuli odstępnego i jego klub może zażądać każdej kwoty. - Dwa miliony chyba nie jestem wart, ale z tego co wiem to mój klub chciałby minimum milion euro. Jest to kwota rozsądna, ale nie mam klauzuli i Metalist może zażyczyć sobie każdych pieniędzy. W klubie nie będą mnie jednak trzymać na siłę, więc milion powinien wystarczyć - wyjaśnia.
Obrońca zespołu z Charkowa nie wyklucza również powrotu do polskiej ekstraklasy, bo, mimo iż w lidze ukraińskiej rozegrał prawie 100 spotkań to w Polsce nie zaliczył żadnego meczu na boiskach pierwszej ligi! - Myślałem o powrocie do Polski. Na pewno gra w Wiśle czy Legii to byłoby coś. Gdybym miał konkretną propozycję na pewno bym ją rozważył i nie miałbym wielkich wymagań. Chciałbym spróbować sił w Polsce i zobaczyć jak to wygląda od środka, bo kiedy wyjeżdżałem na Ukrainę nie miałem za sobą debiutu w pierwszej lidze. Fajnie byłoby wrócić, więc może jakaś oferta się pojawi - zastanawia się piłkarz.
Gancarczyk trzykrotnie występował z "orzełkiem " na piersi. Podczas towarzyskiego meczu z Rosją, na które 27-latek był powołany trener Leo Beenhakker posadził piłkarza na trybunach, czym rozwiał ostatnie nadzieje na regularnie występy w drużynie narodowej. - Z reprezentacją chyba dałem sobie spokój, oczywiście w cudzysłowie. Szczerze to nie myślę o kadrze. Jeżeli przyjdzie powołanie to oczywiście z wielką przyjemnością skorzystam, ale wielkich nadziei sobie nie robię - szczerze stwierdza. - Po meczu w Moskwie, kiedy graliśmy z Rosją i trener Beenhakker z niewiadomych dla mnie przyczyn posadził mnie na trybunach straciłem nadzieję - kończy Gancarczyk.