Właściciel KSZO marzył o ekstraklasie

Na początek zainwestował w KSZO ponad 800 tysięcy złotych, jednak rzeczywistość pokazała, że było to za mało. Wyjechał z Ostrowca po tym jak został w nietuzinkowy sposób potraktowany przez sympatyków klubu. Jak sam zapowiedział, jego noga więcej na KSZO nie postanie… Z Tadeuszem Dąbrowskim w minionym tygodniu spotkał się prezes spółki Tomasz Gogol. Miał pewien obraz największego akcjonariusza KSZO SSA w głowie, jednak po rozmowie, ten wizerunek diametralnie się zmienił.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie musiał, a dawał

Według Tomasza Gogola w Ostrowcu Świętokrzyskim zbudowany został bardzo negatywny wizerunek Tadeusza Dąbrowskiego, który jest wielkim pasjonatem piłki nożnej.

- Powiem tak, budowało się wokół pana Dąbrowskiego taką dziwną otoczkę: oto główny akcjonariusz klubu, który ma obowiązek dawać na klub pieniądze. A w podpisanej umowie nic na ten temat nie ma. Nie ma zasady, że jest to jego obowiązkiem. Jeśli tak już mówimy, to pytam się dlaczego pozostali akcjonariusze go nie mają? W momencie, kiedy pan Tadeusz przestał dawać – mógł, ale nie musiał - to wywołało to falę krytyki pod jego adresem. To jest postać bardzo ciekawa - kontrowersyjna, ale uważam, że można było tego człowieka fajnie "wykorzystać" biorąc pod uwagę jakim jest zagorzałym pasjonatem piłki i naprawdę chciał tutaj zrobić dużo dobrego - stwierdził.

Fascynat na punkcie piłki z marzeniem o ekstraklasie

Jak się dowiedzieliśmy, marzeniem Tadeusza Dąbrowskiego był awans z KSZO do ekstraklasy w obchody swoich 50 urodzin, które przypadają właśnie na ten rok.

- Ma koszulkę z numerem "50" i chciał w meczu ekstraklasy wyjść i chociaż raz dotknąć, czy kopnąć piłkę przy licznie zgromadzonej publiczności. Podejrzewam, że nie do końca jest tak, jak zostało to wszystko wcześniej przedstawione. Człowiek ma ogromny żal i to słychać w każdej rozmowie, że go w pewien sposób nie doceniono, że w pewien sposób go wykorzystano. Wystarczy sobie przypomnieć jak na jednym z meczów były tutaj na stadionie tłumy kibiców i omal nie doszło do linczu. Na pewno ten człowiek na to nie zasługuje. Ja to teraz widzę z zupełnie innej perspektywy. My nadajemy na tych samych falach, bo obaj jesteśmy fanami piłki - zakończył sternik KSZO SSA.

Dąbrowski zabrał głos

Kiedy w klubie trwała walka o zorganizowanie wyjazdu na pierwszy mecz ze Zniczem w Pruszkowie, o stanowisko w sprawie KSZO zapytaliśmy głównego udziałowca spółki - Tadeusza Dąbrowskiego, który w mieście uważany jest za największe zło piłki nożnej i to jemu przypisuje się w głównej mierze sytuację w jakiej znalazł się klub.

- W mieście są ludzie, którzy niby coś ratują, albo udają, że ratują. Według mnie są to konkretne działania, by osiągnąć pewien cel. Zadzwonił do mnie pan prezydent i powiedział, że w KSZO to tak źle jeszcze nie było. Odpowiedziałem, że szkoda, że zadzwonił tak późno, a raczej za późno, tym bardziej, że po tak długim czasie byłem tym telefonem zdziwiony - powiedział Tadeusz Dąbrowski.

Akcjonariusz odniósł się również do sytuacji sprzedaży swoich udziałów.

- Rok temu padło pytanie czy chce sprzedać swoje akcje. Odpowiedziałem, że tak i Rada Miasta była zainteresowana. Cena podana została 1 milion złotych, natomiast nikt nie podjął tematu, czy to może być 500 czy 800 tysięcy - skomentował Dąbrowski.

- W ciągu półtora roku zrobiłem w tym klubie dwa awanse i wyniki osiągane przez zespół były pozytywne. Włożyłem w ten klub 2 miliony złotych jeśli nie więcej, a potraktowany zostałem… wszyscy wiedza jak - dodał na zakończenie właściciel 41% akcji KSZO SSA.

Komentarze (0)