Czy Michniewicz rozgoni kazachskie demony?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Z nowym trenerem, sporymi nadziejami i chęcią zmazania ogromnej plamy, jaką niewątpliwie była porażka z kazachskim Irtyszem Pawłodar w I rundzie eliminacji Ligi Europejskiej, przystąpi do nowego sezonu Jagiellonia Białystok, czwarta siła polskiej ligi. Czy żółto-czerwonym uda się kolejny sezon zaliczyć do udanych?

Liczą się czyny, a nie słowa

Przed rundą jesienną w Jagiellonii doszło do zmiany na stanowisku trenera. Zarząd klubu zdecydował się rozstać z Michałem Probierzem po nieudanej rundzie wiosennej ubiegłego sezonu, blamażu w eliminacjach Ligi Europejskiej, a także po ostatnich wywiadach, których Probierz udzielił mediom. Białostockim włodarzom nie spodobało się, że młody szkoleniowiec narzekał na warunki pracy, jakie miał w stolicy Podlasia. Działacze Jagi na miejsce Probierza, który z żółto-czerwonymi osiągnął największe sukcesy w historii 90-letniego klubu - zdobył m.in. Puchar i Superpuchar Polski, zatrudnili Czesława Michniewicza.

- Cieszę się bardzo, że otrzymałem propozycję pracy w Białymstoku. Długo się nad tym nie zastanawiałem. Praktycznie po jednym telefonie od prezesa Kuleszy byłem przekonany, że praca w Jagiellonii jest dla mnie dobrym wyborem - powiedział Michniewicz. - Wiem, że trafiłem do klubu, który przez ostatnie dwa lata reprezentował nas w europejskich pucharach. A ta sztuka nie udawała się klubom bardziej zamożnym od Jagiellonii. Praca w Białymstoku jest dla mnie dużym wyróżnieniem i zdaję sobie sprawę z tego, jak wielkie oczekiwania będą w stosunku do drużyny. W ubiegłym sezonie zespół zajął czwarte miejsce, a walczył nawet o mistrzostwo Polski. Każdy sezon jest inny i każdy ma swoją historię. Nie wiemy, jak największe kluby będą reprezentować się w nadchodzącym sezonie, ale my koncentrujemy się na sobie. Chciałbym, żeby Jagiellonia wygrywała jak najczęściej, a jak już przegra, to w swoim stylu. Tego, co dobrze funkcjonowało, nie zamierzam zmieniać i na siłę poprawiać. Jednak - podobnie jak każdy trener - będę starał się niektóre struny nastroić pod muzykę, którą chciałbym, aby mój zespół grał. Chciałbym jak najmniej mówić, a jak najwięcej robić, bo liczą się czyny, a nie słowa - dodał Michniewicz.

Podium celem Jagiellonii

Ubiegły sezon żółto-czerwoni zakończyli na czwartej pozycji, najlepszej w historii klubu. Mimo tego sukcesu nie wszyscy w Białymstoku rozpływali się w zachwytach. Co prawda, na półmetku rozgrywek Jaga zajmowała pierwsze miejsce w tabeli, ale po słabej wiośnie spadła poza podium, co w stolicy Podlasia przyjęto z dużym niedosytem, ale również z umiarkowanym zadowoleniem, gdyż Jagiellonia po raz drugi z rzędu zakwalifikowała się do europejskich pucharów. Nowy trener żółto-czerwonych chce poprawić osiągnięcie swojego poprzednika.

- Jak powiem, że walczę o mistrzostwo Polski, to powie pan, że kopiuję słowa Michała (Probierza - red.) . A jak powiem, że walczę o Ligę Europejską czy Ligę Mistrzów, to powie pan, że jestem idiotą. Nie chcę składać żadnych deklaracji, bo sport nie na tym polega. Znam tylko jednego trenera, który powiedział, że jedzie po mistrzostwo olimpijskie i je przywiózł. To Hubert Wagner (były trener reprezentacji Polski siatkarzy - red) - stwierdził Michniewicz. I po chwili dodał: - Jeżeli zespół w ubiegłym sezonie zajął czwarte miejsce, to będzie niepoważne, gdy powiem, że zadowoli mnie piąte. Każdy trener chce w kolejnych sezonach poprawiać lokatę w tabeli. Na zakończenie zbliżającego się sezonu chcielibyśmy znaleźć się na podium - odważnie zapowiedział były trener Widzewa Łódź.

Czas wrogiem Michniewicza

Zaledwie kilkanaście dni przed sezonem Michniewicz przejął Jagiellonię. Szkoleniowiec żółto-czerwonych miał niewiele czasu, aby nie tylko wdrożyć swoje pomysły taktyczne, ale również wpłynąć na rozbitą psychikę piłkarzy, którzy "dali ciała" w Pawłodarze, gdzie doznali kompromitującej porażki 0:2 z Irtyszem i odpadli z europejskich pucharów. - Dało się odczuć, że chłopcy myślami są przy tym nieszczęsnym dwumeczu. Każde kolejne ligowe spotkanie będzie powodować, że zawodnicy powoli będą zapominać o tym niepowodzeniu. Na pewno stać ich na wiele. Są podrażnieni, a to jest bardzo istotne. Ważne, żeby przekuć to na determinację w meczach o stawkę - stwierdził Michniewicz.

- Czy mam niewystarczająco czasu, aby przygotować odpowiednio Jagiellonię do sezonu? Pracując w tym zawodzie muszę być przygotowany, że w każdej chwili mogę stracić pracę, ale również w każdej chwili ją otrzymać. Nie jest to z pewnością łatwe, bo moim wrogiem jest brak czasu. Ale cieszę się, że sezon zacznę od pierwszego meczu. Po nieudanych spotkaniach nie będę szukać tanich usprawiedliwień - obiecał trener Jagi.

Michniewicz zwrócił uwagę, że bardzo ważnym aspektem w prowadzeniu klubowych drużyn jest nauka języka przez zagranicznych piłkarzy. - Uważam, że każdy zawodnik, który przyjeżdża do naszego kraju, musi nauczyć się języka polskiego. Gdy byłem na stażu w Borussii Dortmund, to zauważyłem, iż trener Jurgen Klopp wymaga od swoich zawodników, aby na treningu porozumiewali się tylko po niemiecku. Jeśli zawodnik nie uczy się języka to znaczy, że nie szanuje kraju i klubu, w którym jest - powiedział Michniewicz.

- Jakie mam wspomnienia związane z Białymstokiem? Kiedyś jako dziecko jeździłem do dziadków, którzy mieszkali w okolicach Grodna i Białystok kojarzył mi się z długim czekaniem na pociąg na dworcu. Jako trener po meczu z Jagiellonią zostałem zwolniony z Zagłębia Lubin i Jagiellonia chodziła mi gdzieś tam po głowie. Ale Jagiellonia także dała mi szansę. Na starcie będę starać się nie zawieść oczekiwań zarówno kibiców, działaczy, jak i dziennikarzy. Gdybym miał porównywać Jagiellonię, to porównałbym ją do Lecha. Cała Wielkopolska żyje Lechem, a całe Podlasie i... pół Chicago Jagiellonią - zakończył z uśmiechem Michniewicz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)