Dariusz Sztylka: Jest to taka chwilowa niemoc. O strzelanie bramek drużyna jest spokojna

Wieloletni kapitan Śląska Wrocław uważa, że jego drużynę ogarnęła tylko chwilowa niemoc strzelecka. Dariusz Sztylka przestrzega także, że Bułgarzy z Lokomotiwu Sofia u siebie zagrają zupełnie inaczej niż na Oporowskiej.

W pierwszym meczu eliminacji do Ligi Europejskiej Śląsk Wrocław zremisował 0:0 z Lokomotiwem Sofia. Teraz czas na rewanż. Ten odbędzie się już w czwartek w Bułgarii. - Wiemy, że Bułgarzy może nie zagrali wielkiego meczu tutaj we Wrocławiu, ale pokazali, że są dobrze zorganizowaną drużyną. Nie pozwolili sobie tutaj na przegranie spotkania. To spotkanie w Sofii będzie bardzo ciężkie. Zdajemy sobie sprawę, że oni zagrają dużo bardziej ofensywie. Jesteśmy w pełni na to przygotowani. To będą dwie zupełnie inne drużyny niż z ta z meczu na Oporowskiej i ta w spotkaniu w Bułgarii - zapowiada Dariusz Sztylka.

Były wieloletni kapitan Śląska odniósł się także do sytuacji kadrowej WKS-u. Fani Śląska martwią się bowiem, aby drużyny nie dosięgnął "syndrom Lecha Poznań", który w poprzednim sezonie w europejskich rozgrywkach grał bardzo dobrze, a słabiej w ekstraklasie. - Po jednym meczu ciężko powiedzieć, czy nas jakaś choroba dotyka. Remis z Górnikiem wszyscy uznali za naszą porażkę, a sądzę Górnik nie pokazał, że jest słabym zespołem. Nie zagraliśmy tak, jak byśmy tego chcieli, ale też nie mamy się czego wstydzić. Na pewno ten mecz w lidze traktujemy tak samo poważnie i tak samo się do niego przykładamy jak do spotkań w Lidze Europejskiej - wyjaśniał "Sztyla". Na inaugurację zmagań w T-Mobile Ekstraklasie wicemistrzowie Polski zremisowali na własnym stadionie 1:1 z Górnikiem Zabrze.

Zarówno w potyczce z Lokomotiwem Sofia jak i drużyną z Zabrza wrocławianie mieli problemy ze skutecznością. - Te dwa mecze które się zakończyły - czy pierwsze spotkanie z Lokomotiwem Sofia, czy drugie z Górnikiem Zabrze to strzeliliśmy w nich tylko jedną bramkę na swoim stadionie. Wszyscy, i kibice i my, mieliśmy apetyty na to, że tych goli padnie więcej. Dla nas nie jest to jakiś problem. W tamtym sezonie bramki strzelali nie tylko napastnicy, ale również zawodnicy defensywni, boczni pomocnicy. Sądzę, że jest to taka chwilowa niemoc. Na treningach wszystko fajnie nam wpada. Cristian (Diaz - dop.red.) i Johan (Voskamp - dop.red.) są naprawdę dużej klasy napastnikami. O strzelanie tych bramek drużyna jest spokojna - podsumował defensywny pomocnik.

Źródło artykułu: