Zaczarowana poprzeczka Widzewa

Widzew Łódź wywiózł punkt z Zabrza po remisie z Górnikiem. Bramkę na wagę jednego oczka dało podopiecznym Radosława Mroczkowskiego trafienie Łukasza Brozia z rzutu karnego, podyktowanego na nim samym. Jedenastka budziła przy Roosevelta wiele kontrowersji.

Po stojącym na przeciętnym poziomie spotkaniu Widzew wywiózł punkt z Zabrza, po remisie z Górnikiem. Wcześniej łodzianie zremisowali na inaugurację z Wisłą Kraków i po dwóch kolejkach mają na koncie dwa punkty. - Graliśmy na wyjeździe, więc punkt zdobyty w tym meczu jest dla nas cenny, ale też szkoda, że nie wygrywamy. Wolałbym wygrać jeden mecz, a drugi przegrać, bo wtedy siłą rzeczy mielibyśmy więcej punktów, ale to już za nami i nic na to nie poradzimy - ocenia Łukasz Broź, kapitan łódzkiej drużyny.

Szczęście nie jest domeną podopiecznych trenera Radosława Mroczkowskiego na starcie sezonu. W meczu z Białą Gwiazdą łodzianie dwa razy trafiali w poprzeczkę. Kolejny raz piłka zatrzymała się po ich strzale na górnej części bramki w Zabrzu. - Poprzeczka jest w dalszym ciągu zaczarowana. Trzy trafienia w dwóch meczach, to grając w „tysiąca” dobry wynik. Za to jednak w lidze punktów się nie daje i musimy mocno popracować nad tym, żeby w kolejnych meczach piłka wpadała już do siatki. To kwestia nie braku skuteczności, a koncentracji - wskazuje pomocnik Widzewa.

Broź uratował Widzewowi punkt w Zabrzu, po tym, jak zamienił na bramkę rzut karny podyktowany za faul Michała Bembena na nim samym. Powtórki telewizyjne nie pokazują jednoznacznie, czy do przewinienia rzeczywiście doszło. Na trybunach decyzja wzbudziła niemałe kontrowersje, tym bardziej, że wcześniej kapitan łodzian za próbę wymuszenia jedenastki zobaczył żółty kartonik. - W pierwszej sytuacji zostałem popchnięty, a sędzia uznał, że symuluję i pokazał mi żółtą kartkę, tak naprawdę, chyba za nic. W drugiej sytuacji kontakt na pewno był, bo dostałem w zewnętrzną część buta i zostałem lekko podcięty. Sędzia miał prawo podyktować jedenastkę, choć wszystko działo się na styk - opisuje zawodnik drużyny z Piłsudskiego.

Drużyna z Łodzi po meczu pluła sobie w brodę, za błąd popełniony w pierwszych sekundach gry po przerwie. - Znowu zawiodła nas koncentracja, pozwoliliśmy zagrać ze środka pola, potem ją jeszcze dograć. Kwiek znalazł się na czystej pozycji i w sumie nic więcej nie mogliśmy już zrobić, bo strzał wyszedł mu idealny. Musimy grać bardziej skoncentrowani, bo przez to nasza gra cierpi nie tylko w ofensywie, ale też w defensywie - puentuje gracz Widzewa.

Źródło artykułu: