Przed startem rozgrywek wielu ekspertów lekceważyło drużynę Radosława Mroczkowskiego, skazując ją na rywalizację w dolnych rejonach ligowej tabeli. Ambitni łodzianie już w pierwszej kolejce utarli jednak nosa sceptykom i ledwie kilkunastu sekund zabrakło im, by pokonać mistrza Polski z Krakowa. - My Widzewa nie lekceważymy, to jest naprawdę dobry zespół i przede wszystkim osiąga niezłe wyniki - zachwala sobotniego rywala szkoleniowiec Czarnych Koszul, Jacek Zieliński.
Poloniści jadą do Łodzi jako zdecydowany faworyt, w lidze nie przegrali bowiem od ośmiu spotkań, tracąc w tym czasie tylko jedną bramkę. - To będzie ciężkie spotkanie, ale każda kolejka pokazuje, że w tej lidze nie ma łatwych meczów. Szanując przeciwnika jedziemy więc do Łodzi walczyć o kolejne trzy punkty - podkreśla trener Polonii. Nad atutami rywali rozpływać się nie chce i indywidualnych laurek łodzianom nie wystawia. - Najbardziej interesuje nas to, jak my mamy grać - mówi.
O ile do świetnie spisującej się formacji defensywnej przy Konwiktorskiej nie ma żadnych zastrzeżeń, to z przodu kłopotów Zieliński ma więcej. O miejsce w ataku walczy obecnie aż trzech zawodników, a do obsady prawego skrzydła kandydatów jest... czterech. Mecze z Lechią i Wisłą w wyjściowym składzie zaczynał Pavel Sultes, przeciwko ŁKS-owi szansę dostał Grzegorz Bonin, za każdym razem zmianę dawał Paweł Wszołek, a do kadry na mecz Widzewem włączony został Miłosz Przybecki.
- Nie można mówić o żadnym zawodzie. Są to zawodnicy, którzy na chwilę obecną walczą o miejsce w składzie - tak sytuację Sultesa i Bonina komentuje Zieliński. - Grzesiek musi przyzwyczaić się do innej gry niż w Górniku, gdzie częściej grało się kontrę, a tutaj więcej trzeba prowadzić ataku. Pavel przyszedł do nas z innej ligi, gdzie też gra wygląda trochę inaczej. Są jeszcze Przybecki i Wszołek, możliwości mamy więc duże - zaznacza 50-letni szkoleniowiec. Patrząc na składy z treningowych gierek, najbliżej występu z Widzewem jest Bonin.