Hop - Bęc po 4. kolejce T-Mobile Ekstraklasy

Kapitalną asystą przy bramce dla Jagiellonii popisał się Tomasz Frankowski. Widzew był skazywany na pożarcie w meczu z Czarnymi Koszulami, a zdołał odnieść zwycięstwo. Ciągle słabo spisują się także piłkarze Lechii Gdańsk.

HOP

Widzew Łódź: Skazywana na zażartą walkę o utrzymanie drużyna pod przewodnictwem nowego trenera póki co uciera nosa niedowiarkom. Najpierw o mały włos nie pokonała mistrza Polski, a w 4. kolejce uporała się z warszawską Polonią, która z kolei ma poważne aspiracje na odebranie tytułu Wiśle. Łodzianie nie przegrali jeszcze w lidze. - Mamy nadzieję, że będziemy kontynuować zdobywanie punktów i powalczymy o górną część tabeli - powiedział obrońca Widzewa, Jarosław Bieniuk.

Tomasz Frankowski: Wychodzi na to, że "Franek łowca bramek" to człowiek z innej planety. Co prawda Artjom Rundev ma już osiem goli, a Frankowski pięć, ale trzeba też wrócić uwagę na wiek obu zawodników. W ostatnim spotkaniu piłkarz Jagiellonii znów wpisał się na listę strzelców, a także popisał się kapitalną asystą! "Franek" ma już na boiskach polskiej ligi strzelone 152 bramki.

Śląsk Wrocław: Po porażce w pucharowym spotkaniu z Rapidem Bukareszt zespół Oresta Lenczyka pojechał do stolicy na starcie z Legią Warszawa, która to znowu w meczu ze Spartakiem Moskwa zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Mało kto liczył na to, że wrocławianie zdobędą tam choć punkt. Wicemistrzowie Polski zagrali jednak konsekwentnie, pewnie w defensywie i na Pepsi Arena zdołali pokonać Legię 2:1. Dla Śląska był to ważny aspekt mobilizujący przed rewanżem w Rumunii. - Nie popełniliśmy tego błędu co w meczu z Rapidem czyli nie poszliśmy na hurra do przodu tylko spokojnie konstruowaliśmy akcje, chcieliśmy się utrzymywać przy piłce. Pokazaliśmy, że mamy silną drużynę i jesteśmy w stanie walczyć w polskiej lidze jak równy z równym z każdą drużyną. Jesteśmy mocnym zespołem, skoro po porażce potrafiliśmy w ciągu dwóch dni się podnieść i przyjechać na Legię i wygrać tutaj, co nigdy nie jest proste - skomentował Łukasz Madej, strzelec jego z goli w Warszawie.

BĘC

Lechia Gdańsk: Przed sezonem gdańszczanie mieli aspiracje na walkę o europejskie puchary, a po czterech kolejkach mają zaledwie dwa punkty na swoim koncie. Nic więc dziwnego w tym, że ponad 22-tysięczna publiczność na PGE Arenie Gdańsk wygwizdała zawodników biało-zielonych po bezbramkowym remisie z jak dotąd tylko przegrywającym ŁKS-em. - Na boisku zostawiliśmy dużo serca i nikt nie może nam odmówić ambicji i determinacji. Kibice mają jednak prawo do wyrażania swoich emocji. Mnie jako zawodnika silnie związanego z regionem, te gwizdy bolą podwójnie - skomentował Piotr Wiśniewski.

Nudy na Dialog Arena: Beznadziejne spotkanie obejrzeli kibice, który zgromadzili się na Dialog Arena w Lubinie. Mecz miejscowego KGHM Zagłębia z Podbeskidziem stał na bardzo słabym poziomie. Górale cały mecz praktycznie się bronili, a Miedziowi zupełnie nie potrafili stworzyć groźnej akcji ofensywnej. Po meczu postawy swoich piłkarzy nie rozumiał szkoleniowiec Zagłębia, a zawodnicy Podbeskidzia... byli zadowoleni z remisu. - W życiu nie spodziewałbym się, że możemy zagrać taki mecz. Trudno mi to wytłumaczyć - mówił Jan Urban.

Sytuacja w Chorzowie: Jak wieść niesie sytuacja w klubie z Chorzowa nie należy do najprzyjemniejszych. Zawodnicy mają około 3-miesięczne zaległości jeżeli chodzi o wypłaty. Te mają zostać uregulowane, gdy do klubu trafią pieniądze z Canalu +. Piłkarze nie są chyba jednak zbyt cierpliwi w oczekiwaniu na należności. Ostatnio przegrali najpierw ze Śląskiem Wrocław, a potem z Lechem Poznań. O zaległościach mówiła kilka tygodni temu prezes twierdząc, że problemy są przejściowe. Nie najlepiej spisuje się także Rafał Grodzicki, który zawalił już bramki z wrocławianami i poznaniakami.

Komentarze (0)