W poprzednim sezonie Teodorczyk został królem strzelców Młodej Ekstraklasy, w zespole seniorów grał jednak tylko ogony, w sumie na boiskach ekstraklasy spędzając 160 minut. Prym w ataku Czarnych Koszul wiedli wówczas Artur Sobiech i Daniel Gołębiewski, a w letniej przerwie szeregi Polonii zasilili Daniel Sikorski i Edgar Cani. Nowi gracze sezon rozpoczęli jednak marnie, a Teodorczyk w meczu z GKS-em - wbijając piłkę do siatki po zgraniu Pavla Sultesa - przerwał trwającą 780 minut strzelecką niemoc napastników z Konwiktorskiej. Wcześniej, jako ostatni, w połowie maja gola strzelił wspomniany Sobiech.
- Pierwsza bramka cieszy - nie kryje bohater sobotniego meczu. Swojego wyczynu jednak nie heroizuje. - Zrobiłem tylko to, co do mnie należało - tłumaczy. Teodorczyk w 52. minucie starcia z Bełchatowem wbił piłkę do siatki z najbliższej odległości, musiał tylko dołożyć nogę. Niby nic prostszego, ale pod koniec meczu w niemalże identycznej sytuacji prosto w Łukasza Sapelę trafił Sikorski, który później - w trakcie ledwie półgodzinnego pobytu na boisku - zdążył jeszcze przegrać pojedynek sam na sam z golkiperem gości. Korespondencyjny pojedynek o miejsce w składzie Teodorczyk wygrał więc wyraźnie.
20-letni napastnik wykonał w ataku kapitalną pracę, wychodził do piłek, dobrze zgrywał je kolegom, nieustannie krążąc wokół pola karnego, co w trzydziestostopniowym upale było niezwykle męczące. Boisko Teodorczyk opuścił więc już kilka chwil po strzeleniu bramki. - Może jeszcze dałbym trochę z siebie, ale taka była decyzja trenera - wyjaśnia 20-latek. Co na to sam Jacek Zieliński? - Teodorczyk już do przerwy zrobił swoje, miał naprawdę dość i widać było, że więcej z niego nie wyciśniemy. Sikorski wszedł w idealnym momencie, na podmęczonego rywala, ale to nie zadziałało - wyjaśnia szkoleniowiec Czarnych Koszul.
Tego, czy Teodorczyk może w kolejnych meczach liczyć na grę od pierwszej minuty, Zieliński zdradzać nie chce. - Życie pokaże, przed nami dwa tygodnie przerwy - kwituje trener Polonii. Sam zawodnik wie, że przed nim jeszcze mnóstwo pracy. - Nie ma co się podpalać, to dopiero pierwsza bramka. Ciężko powiedzieć, że jak trafiłem do siatki, to jestem dobrym piłkarzem czy coś, trzeba pracować jeszcze bardziej - wyjaśnia, przekonany o trudach rywalizacji. - Trener wszystko widzi i daje szanse tym, którzy wyglądają najlepiej. Cieszę się, że znów dostałem szansę i kolejny raz wyszedłem na mecz w podstawowym składzie.