Najlepsi byli kibice - relacja z meczu GKS Katowice - Kolejarz Stróże

GKS Katowice od blisko pięciu miesięcy czeka na ligowe zwycięstwo. Mecz z Kolejarzem miał być dla śląskiej drużyny okazją do przełamania. Nie był. GieKSa przegrała po raz drugi w tym sezonie i jest blisko dna ligowej tabeli.

Przed meczem spodziewano się, że sztab szkoleniowy GieKSy, która dotąd raz przegrała i aż pięć razy remisowała, zestawi zespół ofensywnie. Tymczasem w wyjściowej jedenastce drużyny Rafała Góraka pojawiło się aż ośmiu piłkarzy o predyspozycjach defensywnych, co postronnych obserwatorów wprawiło w osłupienie. Obok bramkarza i obrońców w środku pola znalazło się miejsce dla trzech defensywnych pomocników. Na lewym z kolei skrzydle wybiegł Damian Chmiel, który do Katowic trafił w środę z Podbeskidzia Bielsko-Biała. Debiutant występu do udanych zaliczyć nie może, bo w przeciągu całego spotkania niczym się nie wyróżnił.

Defensywną taktykę GKS można było spisać na straty już po pierwszej odsłonie spotkania. Nie dość, że katowiczanie grali miernie w ofensywie, to na dodatek w defensywie popełniali proste błędy. Jeden z nich, defensorzy śląskiej drużyny popełnili w 11. minucie spotkania. Wtedy też Kolejarz objął prowadzenie. Maciej Kowalczyk podaniem w tempo z lewego skrzydła uruchomił Janusza Wolańskiego, ten wpadł z piłką w pole karne i wobec biernej postawy obrońców posłał piłkę do siatki obok bezradnie interweniującego w tej sytuacji Witolda Sabeli.

Kolejne minuty spotkania przebiegały w sennej atmosferze. Zespół ze Stróży cofnięty na własną połowę czekał na okazje do kontrataków. GKS z kolei atakował bardzo nieporadnie, bez wiary w końcowy sukces. Na dobrą metę w pierwszej połowie największe zagrożenie pod bramką Łukasza Lisaka katowiczanie stworzyli w minucie 17., kiedy po składnej akcji z piłką przed polem karnym gości znalazł się Grzegorz Goncerz, a po jego strzale piłka przeszła kilkanaście centymetrów obok słupka. Odnotowujemy strzał niecelny, bo w światło bramki gracze Góraka w pierwszej części gry nie trafili ani razu.

Kolejarz z kolei przed przerwą raz jeszcze zmusił Sabelę do kapitulacji. Po głębokim dośrodkowaniu z prawej strony z najbliższej odległości piłkę do katowickiej bramki wepchnął Maciej Kowalczyk, ale arbiter dopatrzył się w tej sytuacji zagrania ręką napastnika stróżan. - Piłka odbiła mi się od biodra i być może piłki ręką dotknąłem, bo ręka była przy ciele. Arbiter widział lepiej - komentował po końcowym gwizdku sędziego niefortunny strzelec.

Schodzących do szatni piłkarzy obu drużyn żegnały gwizdy tak głośne i siarczyste, jakich ani za kadencji Dariusza Fornalaka, ani Wojciecha Stawowego przy Bukowej nie słyszano. Z trybuny głównej dało się także słyszeć okrzyki: "Do domu, do domu!". Stadion kipiał z wściekłości, a całą scenę z loży honorowej obserwował prezes Centrozap, Ireneusz Król. Przewodniczący Rady Nadzorczej katowickiego klubu z pewnością po meczu długo główkował, ile z miernej postawy zespołu w pierwszej połowie wynikało z jego słabości, a ile z sięgających czterech miesięcy zaległości płacowych.

- Tak słabej połowy moi zawodnicy w tym sezonie jeszcze nie zagrali. Problemy finansowe klubu na pewno pracy nam nie ułatwiają, ale nie można na to zwalić całej winy - sypał po meczu głowę popiołem Górak, który zaraz po przerwie oddelegował do gry Mateusza Zacharę. Przyniosło to konkretny efekt, bo w pierwszym kwadransie gry w drugiej odsłonie spotkania GKS wyraźnie przeważał w posiadaniu piłki. Nie przekładało się to jednak na sytuacje bramkowe. Z kronikarskiego obowiązku odnotować trzeba słaby strzał Jana Beliancina z rzutu wolnego z 65. minuty spotkania. Zagrożenia pod bramką gości co prawda on nie przyniósł, ale golkiper Kolejarza miał wreszcie okazje, by pobrudzić rękawice, bo katowiczanie po raz pierwszy w tym meczu trafili w światło bramki. Dwie minuty później raz jeszcze Lisak musiał interweniować, zatrzymując szarżę Daniela Ferugi.

Jeszcze bardziej GieKSa przycisnęła w ostatnim kwadransie gry. Wtedy też z boiska z drugą żółtą kartką wyleciał Niane Tidiane. Katowiczanie niemalże całą drużyną gościli na połowie rywala, ale ich akcje przypominały bicie głową w mur. Zirytowani nieporadnością poczynań gospodarzy kibice raz jeszcze dali wyraz swojej dezaprobaty okrzykami: "Gdzie jest ta GieKSa?!" i "Do roboty!". Na efektywność akcji GKS to jednak nie wpłynęło i ostatecznie trzy punkty pojechały do Stróży.

- Przyjechaliśmy tutaj trochę jak po swoje. Wiedzieliśmy, jak gra GKS i rywal w tym meczu niczym nas nie zaskoczył. Widać, że brakuje im koncepcji gry w ofensywie, bo przez cały mecz katowiczanie nie stworzyli sobie stuprocentowej akcji bramkowej. To przykre, że im nie idzie, bo trzymam za GieKSę kciuki - ocenił Krzysztof Markowski, obrońca Kolejarza przez lata grający przy Bukowej. - Najlepsi w GieKSie byli dziś kibice - spuentował Maciej Kowalczyk.

Komentarze trenerów:

Przemysław Cecherz (trener Kolejarza Stróże): Jestem bardzo szczęśliwy, bo wygrać na tak ciężkim terenie nie jest łatwo. Te punkty cieszą podwójnie, szczególnie po naszej ostatniej porażce w Stróżach. Wiedzieliśmy, że kluczem do sukcesu w tym spotkaniu będzie uniemożliwienie GieKSie rozwinięcia skrzydeł. Zagraliśmy skutecznie zarówno w ofensywie, jak i w defensywie i pod tym względem byliśmy w tym meczu od GKS-u lepsi. Bałem się, że moi chłopcy tego nie wytrzymają. Wytrzymali, nawet w końcówce grając w osłabieniu jednego zawodnika. To trochę ułatwiło nam zadanie, bo kiedy w końcówce gra się w dziesiątkę, to drużyna jest bardziej skoncentrowana. Powiem przewrotnie, że ja mam więcej problemów ze swoim zespołem niż Rafał z GKS-em. GKS gra mądrą piłkę i widać, że ten zespół ma koncepcję gry. Mój zespół za to gra nierówno i poprawiając grę w defensywie muszę drżeć o ofensywę i odwrotnie. To na pewno jakiś problem.

Rafał Górak (trener GKS Katowice): Najbardziej opiniotwórcza jest tabela i tam trzeba spojrzeć, żeby ocenić, który zespół jest bardziej nierówny. Mamy ogromne problemy z naszym zespołem. Momentami gramy zbyt schematycznie, a pierwsza połowa była najsłabsza, jaką w naszym wykonaniu widziałem. Na usta ciśnie się złość, ale nie ma się co temu dziwić. Porażka jest sierotą i ja muszę te porażkę przyjąć i z nią żyć. Po tym meczu muszę wyciągnąć bardzo dużo wniosków, bo GKS Katowice nie powinien w taki sposób zawodzić swoich kibiców.

GKS Katowice - Kolejarz Stróże 0:1 (0:1)

0:1 - Wolański 11'

Składy:

GKS: Sabela - Farkas (77' Jarka), Rzepka, J. Kowalczyk, Kaciczak, Goncerz, Hołota, Cholerzyński (46' Zachara), Beliancin, Chmiel, Pitry (64' Feruga).

Kolejarz: Lisak - Cichy, Markowski, Szufryn, Walęciak, Stefaniak, Cebula (67' Zawadzki), Niane, Chrapek, Wolański (76' Zawiślan), M. Kowalczyk (88' Basta).

Żółte kartki: Farkas, Beliancin (GKS) - Niane, Walęciak (Kolejarz).

Czerwona kartka: Niane /79' za drugą żółtą/ (Kolejarz).

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Widzów: 3400.

Komentarze (0)