Wydawało się, że po faulu Axela Witsela Marcin Wasilewski będzie miał problemy z kontynuowaniem piłkarskiej kariery. Defensor Anderlechtu Bruksela jednak się nie poddał, przeszedł szereg operacji, wrócił do gry w klubie, a w miniony piątek po przerwie znów zagrał w biało-czerwonych barwach. - Robiłem wszystko, aby ten mój powrót jakoś w miarę poprawnie wyglądał. Meksyk to zespół, który długo się utrzymuje przy piłce, to było widać. Sporo indywidualności. Nie ma się co oszukiwać - technicznie nas przewyższali, to było widać. Przede wszystkim, według mnie, możemy być zadowoleni z pierwszej połowy, gdzie stworzyliśmy sobie kilka okazji, staraliśmy się grać agresywnie. Myślę, że ta pierwsza połowa w naszym wykonaniu była całkiem niezła. W drugiej części straciliśmy zawodnika, musieliśmy się cofnąć. Chcieliśmy ten remis dowieźć do końca. Było ciężko, ale cieszę się z tego remisu, bo mogło być gorzej - mówił "Wasyl" po spotkaniu z Meksykiem, który drużyna Franciszka Smudy zremisowała 1:1. Już samo powołanie dla piłkarza Anderlechtu było sporą niespodzianką. - To było dla mnie ogromne zaskoczenie. Byłem akurat z dziećmi w Disneylandzie, od razu się zabrałem i wróciłem do Brukseli. Ciesze się, że włodarze klubu tak zareagowali, że nie stwarzali problemów. Zachowali się w sposób profesjonalny, pozwolili mi tu dotrzeć z czego bardzo szczęśliwy - wyjaśniał zawodnik. - Zagrałem na prawej obronie, jestem do dyspozycji trenera. Trener ustala taktykę, dobiera do niej wykonawców. On będzie widział gdzie najbardziej będę przydatny do zespołu - dodał.
Żeby jednak móc wystąpić w reprezentacji Wasilewski po fatalnej kontuzji musiał wiele wycierpieć i wykazać się ogromną determinacją. - Już o nodze zupełnie zapomniałem. Wszystko jest w porządku, także psychicznie. Pomogła mi moja ogromna determinacja. Łapałem się wszystkiego co mi mogło pomóc. Pomagała mi ogromna rzesza ludzi, masażystów, lekarzy. Nie będę wymieniał, bo kogoś bym pewnie pominął. Dziękuję, że mogłem wrócić do profesjonalnego uprawiania piłki. To jest dla mnie najważniejsze, z tego się cieszę. Teraz jeszcze po dwóch latach trafiłem do reprezentacji. Wszystko się jakoś układa - zaznaczył były piłkarz między innymi Lecha Poznań. - Cieszę się, że wróciłem do profesjonalnego grania w piłkę nożną. Reprezentacja Polski jest dla mnie sprawa priorytetową - dodał.
Teraz Wasilewski musi też walczyć o miejsce w podstawowym składzie Anderlechtu Bruksela. - Doszedł mi konkurent, bo kupili jednego zawodnika. Ma on ogromny kredyt zaufania u trenera, włodarzy klubu. Będę walczył. On zaczął i dostał czerwoną kartkę, ja wskoczyłem na ostatnie trzy mecze. Zobaczymy jak to będzie. Zagrałem ostatni mecz poprawnie, trener mnie chwalił. Teraz szkoleniowiec ma dylemat. Jeżeli ta rywalizacja będzie zdrowa to niczego się nie obawiam - powiedział reprezentant Polski.
Co ciekawe defensor mógł latem trafić do Wisły Kraków. - Była jedna rozmowa, ale to nic konkretnego. Bardziej przez media było to rozdmuchane. To było wstępne zapytanie - wyjaśnił "Wasyl". Jak na razie wrócił on jednak do reprezentacji Polski. - Wszystko sobie z selekcjonerem powyjaśnialiśmy. Dobro reprezentacji jest najważniejsze. Będziemy robić wszystko, aby ten zespół funkcjonował jak najlepiej. Myślę, że ta współpraca będzie się układała coraz lepiej - zaznaczył piłkarz. W kadrze spotkał on jeszcze starych kolegów. - Jest to troszkę inny zespół niż ten w którym grałem wcześniej. Jest jednak też dużo kolegów z którymi grałem wcześniej, których znam z ligi polskiej. Te kontakty pozostały - skomentował.
Do Euro 2012 już mniej niż rok. Czy Marcin Wasilewski, charakterny obrońca, wywalczy sobie w kadrze na mistrzostwa Europy? - Do Euro jeszcze daleka droga, mamy jeszcze trochę czasu. Ja będę chciał przede wszystkim treningami i meczami udowadniać swoją przydatność do reprezentacji. Będę robił wszystko, aby się w niej na jak najdłużej zadomowić - stwierdził reprezentant Polski.
Na razie jednak przed Polakami mecz z Niemcami. - Myślę, że oni tak samo podchodzą do tego meczu jak my. Wiadomo, że to odwieczna walka, wojna z nimi. My nigdy z nimi nie wygraliśmy. Przydałoby się w końcu jakoś tą historię troszeczkę zmienić - podsumował Marcin Wasilewski.