Nie zawsze niewykorzystane sytuacje się mszczą - relacja z meczu KS Polkowice - Sandecja Nowy Sącz

Przed piątkowym meczem KS Polkowice zamykał ligową tabelę z dorobkiem trzech oczek na koncie, natomiast Sandecja była trzynasta. Nie tylko z tego względu logika nakazywała widzieć faworyta w gościach tej potyczki. Zawodnicy z Nowego Sącza w ostatniej kolejce rozgromili faworyzowanego Piasta Gliwice i mogło się wydawać, że tak rozpędzona drużyna nie będzie miała problemów z pokonaniem outsidera, któremu w tym sezonie jak na razie wiedzie się bardzo źle.

Michał Żyrek
Michał Żyrek

Rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna. Klub z Polkowic, w którym jak na razie po rezygnacji Grzegorza Długosza obowiązki prezesa sprawuje Ryszard Maraszek (były prezydent Lubina i poseł) zagrała w piątek w bardzo dobrym stylu. Narzuciła gościom od razu swój styl gry, uniemożliwiając im skonstruowanie jakichkolwiek ataków. W szeregach gospodarzy świetnie zagrał Patryk Bryła, dla którego było to pierwsze spotkanie w podstawowym składzie polkowiczan. Wartym odnotowanie jest również fakt powrotu na boisko po długiej kontuzji lidera KS-u Tomasza Salamońskiego. Pod wodzą tych zawodników gra gospodarzy wyglądała bardzo imponująco, szczególnie w pierwszej połowie.

Mecz rozpoczął się od minuty ciszy poświęconej Adrianowi Jędrzejewskiemu - tragicznie zmarłemu byłemu piłkarzowi klubu z Polkowic. Potem na boisku trwały już tylko wyłącznie popisy zawodników. Tych z pewnością w pierwszej połowie kibice więcej obejrzeli w wykonaniu gospodarzy. Szczególnie wartymi odnotowania były dwie sytuacje, w których Patryk Bryła znalazł się sam na sam z Markiem Koziołem. Najpierw w 8. minucie zawodnik KS-u uderzył tylko w boczną siatkę bramki Sandecji, a w 17. minucie golkiper przyjezdnych wykazał się skuteczną, choć bardzo szczęśliwą interwencją. W pierwszej odsłonie spotkanie raz po raz groźnie było w szesnastce zawodników z Nowego Sącza. Niejednokrotnie zespołowi gospodarzy brakowało centymetrów, żeby skierować piłkę do bramki, np. w 16. minucie po ładnym dośrodkowaniu Damiana Ałdasia, Krzysztofowi Janusowi zabrakło bardzo niewiele do szczęścia. KS nadal przeważał czego wynikiem był groźny strzał z dystansu Tomasza Salamońskiego, który z problemami na rzut rożny wybił Kozioł. Sandecja nie miała za dużo do powiedzenia w tym meczu, a najlepszym podsumowaniem jej gry był strzał Filipa Burkhardta w 25. minucie, po którym futbolówka wyleciała poza stadion. Gra tego zawodnika była w tym meczu delikatnie mówiąc nie najlepsza. Co chwilę tracił on piłkę, a po jednym takim bezmyślnym zagraniu zapewne byłoby 1:0 dla polkowiczan, gdyby Bryła dobrze przyjął piłkę po podaniu Mateusza Piątkowskiego. Ostatnią groźną sytuację zawodnicy z Dolnego Śląska mieli w 42. minucie. Z rzutu wolnego ze skraju pola karnego zagrał Ałdaś, po zamieszaniu w szesnastce do strzału doszedł Janus, ale Kozioł intuicyjnie obronił.

Druga połowa meczu nie obfitowała już w tyle klarownych sytuacji. Dość powiedzieć, że była ona nudna, zawodnicy razili niedokładnością, próbując łatwymi sposobami przedostać się pod pole karne przeciwnika. Zagrywanie długich piłek nie przynosiło efektów żadnej ze stron. W drugich 45 minutach również kilkakrotnie "zagotowało się" w polu karnym Sandecji. W 50. minucie strzelali dwa razy Salamoński i Piątkowski, ale oba uderzenia zostały zablokowane przez licznie gromadzących się przed swoją bramką graczy gości. W dalszej części tej odsłony przeważały bardzo niecelne strzały nad bramką czy też słabe uderzenia wprost w bramkarzy. Szybciej serca kibiców zgromadzonych tego dnia na stadionie w Polkowicach zabiły po raz kolejny za sprawą Patryka Bryły, który w 86. minucie zdecydował się na indywidualny rajd, wpadł z piłką w pole karne, ale uderzył za słabo aby zaskoczyć Kozioła. Stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą mogło drastycznie sprawdzić się na skórze KS-u już w doliczonym czasie gry. W 91. minucie po zagraniu z lewej strony sam przed bramką Sebastiana Szymańskiego znalazł się najlepszy strzelec przyjezdnych Arkadiusz Aleksander. Na szczęście dla gospodarzy strzał głową napastnika Sandecji był za słaby i nie sprawił kłopotów golkiperowi drużyny z Polkowic, który spokojnie wyłapał piłkę. Chwilę po tym sędzia zakończył zawody.

Podział punktów jest bardzo szczęśliwy dla Sandecji, która praktycznie przez całe spotkanie nie zagroziła poważniej ostatniemu zespołowi w lidze. KS może żałować zaprzepaszczonych szans, ale taka gra w następnych spotkaniach na pewno może wróżyć lepsze czasy dla tego zespołu.

Po meczu powiedzieli:

Mariusz Kuras (trener Sandecji Nowy Sącz): Powiem krótko - jeżeli nie da się meczu wygrać, to trzeba go zremisować. Myślę, że w porównaniu do tego co zagraliśmy tydzień temu, dzisiaj zagraliśmy o 50% słabiej. Jednak nie mówię tutaj o wszystkich zawodnikach. Dobrze prezentowali się obrońcy i Arek Aleksander w przodzie, linia środkowa jednak na ten mecz chyba nie dojechała. Mimo wszystko trzeba szanować ten punkt zdobyty na trudnym terenie w Polkowicach.

Dominik Nowak (trener KS Polkowice): W tym spotkaniu było już widać nasz pomysł na grę i można powiedzieć, że jest z nami już zdecydowanie lepiej. Chciałbym po tym meczu podziękować szczególnie zawodnikom, którzy wierzą, że możemy tutaj osiągnąć dobry wynik i swoją pracą na treningach dają temu potwierdzenie. W dzisiejszym meczu brakło po prostu skuteczności czy też piłkarskiego szczęścia.

KS Polkowice - Sandecja Nowy Sącz 0:0

Składy:

KS Polkowice: Szymański - Dawid Wacławczyk, Nowak, Micić (13' Peroński), Ałdaś, Kocot, Salamoński (70' Kazimierczak), Janus, Kamil Wacławczyk, Bryła, Piątkowski (79' Więzik).

Sandecja Nowy Sącz: Kozioł - Fechner, Frohlich, Midzierski, Woźniak, Berliński, Gawęcki, Janić (82' Eismann), Szczepański (54' Szeliga), Burkhardt (46' Durić), Aleksander.

Żółte kartki: Kamil Wacławczyk, Bryła (KS Polkowice) oraz Fechner, Durić (Sandecja).

Sędzia: Rafał Rokosz (Katowice).

Widzów: 300.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×