Stefan Majewski nie pozwolił zawodnikom rozjechać się do klubów we wtorek, czyli zaraz po meczu, a kazał im zostać na wspólnej kolacji i śniadaniu. Wiele osób skrytykowało ten pomysł, a Mateusz Możdżeń przeciwstawił się Majewskiemu i wyjechał wcześniej ze zgrupowania, ponieważ chciał jak najlepiej przygotować się do spotkania z Wisłą Kraków i opuścić jak najmniej treningów w klubie. - Uważam, że klub jest najważniejszy. Jeżeli już to pierwsza reprezentacja jest ponad wszystko. Młodzieżowa kadra nie daje nic w porównaniu z klubem, bo dopiero w nim można się wypromować - mówi Możdżeń, który z pewnością nie będzie teraz należał do ulubieńców Majewskiego. - To była moja decyzja i biorę ją na siebie.
W poznańskim klubie zrozumieli decyzję 20-letniego lechity. Jose Maria Bakero po raz pierwszy w tym sezonie nie zdecydował się skorzystać z usług Możdżenia, co może dziwić, bo ten przecież nie zagrał w końcu w meczu Polski z Rosją. - Byłem zaskoczony, że nie zagrałem ani minuty. Jedną z przyczyn był mój wyjazd na zgrupowanie reprezentacji i oczywiście nie mogę mieć do nikogo pretensji - przyznaje pomocnik Kolejorza, który liczy, że z Jagiellonią znów dostanie szansę od początku. - Wolałbym oczywiście grać w pierwszym składzie, bo teraz 10-15 minut to nie jest dla mnie osiągnięcie.
Piątkowe spotkanie z białostockim klubem będzie dla Lecha bardzo ważne. Po dwóch porażkach musi on wreszcie zdobyć od komplet punktów, bo stracił pozycję lidera. - Dobrze, że chociaż na początku nabiliśmy trochę punktów, ale nie można się tym zadowalać. Z drugiej strony jest to dopiero 7 kolejka i jeszcze 23 przed nami. Mądrzejsi będziemy w grudniu i wtedy będzie można coś rokować - dodaje Możdżeń.
Jagiellonia największy problem ma z linią defensywną, co stwarza poznaniakom szansę na zwycięstwo. - W ostatniej kolejce stracili dwie bramki, ale strzelili trzy. W każdym meczu dostają jakieś bramki i musimy to wykorzystać - opowiada lechita.
Problemem poznaniaków może być brak wsparcia przez kibiców, którzy w poprzednim meczu dopingowali drużynę chociaż w końcówce, ale po postawieniu zarzutów osobie prowadzącej doping, teraz nie ma nawet liczyć na ich wsparcie. - Na razie nie mamy dopingu i trzeba sobie z tym radzić. Nie jest to moja sprawa i nie mogę w to ingerować. Chcielibyśmy, żeby to się skończyło i wrócił normalny doping - zakończył Możdżeń.