Piłkarze Stali Stalowa Wola z Wisłą Puławy prowadzili już 2:0. Drużyna prowadzona przez Sławomira Adamusa straciła jednak dwa gole. Stalowcy jednak się nie podłamali i ostatecznie to oni zwyciężyli. - Stalówka nic nie pokazała. Wykorzystała jakieś dwa, trzy nasze błędy i strzeliła nam trzy gole. Raczej to my przeważaliśmy, prowadziliśmy grę. Niestety nie zawsze jak się gra w piłkę to się wygrywa mecz. My tym razem przegraliśmy, ale już trudno, będziemy walczyć dalej - mówił po meczu Mikołaj Skórnicki, piłkarz Wisły Puławy. Co ciekawe w przeszłości Skórnicki reprezentował barwy Stalówki.
Wydawało się, że po tym jak piłkarze z Puław doprowadzili do stanu 2:2 to będą w stanie jeszcze objąć prowadzenie. Tak się jednak nie stało, a w końcówce to gospodarze przeprowadzili decydującą akcję. - Indywidualne błędy zadecydowały o tym, że straciliśmy trzecią bramkę. W końcówce ciężko już było się podnieść - wyjaśniał zawodnik beniaminka II ligi grupy wschodniej. - Piłkarze Stali niczym nas nie zaskoczyli. Wiedzieliśmy, że grają z kontry i na tyle ich stać. Wiedzieliśmy, że tak grają, a w taki sposób nam strzelili trzy gole - dodał.
Zawodnicy obu drużyn gdy schodzili na przerwę do szatni mieli sobie dużo do powiedzenia. Przez całe spotkanie natomiast na boisku nie brakowało ostrych wejść. - Swoimi decyzjami trochę nerwowość wprowadził sędzia. Raczej się trochę zagubił w tym meczu - pokreślił Skórnicki.
Postawa Wisły w Stalowej Woli była sporym zaskoczeniem. Gospodarze w tym meczu byli faworytem, lecz zawodnicy beniaminka grali otwartą piłkę i wcale nie zamierzali się bronić. - Zawsze gramy o pełną pulę. Nie kalkulujemy, że jak przyjeżdżamy to gramy o remis czy też będziemy się bronić. Albo trzy punkty albo zero - podsumował piłkarz drużyny z Puław.