"Fosa" bez sentymetów: W Poznaniu poznałem zupełnie inny świat

Tomasz Foszmańczyk z Ruchem Radzionków awansował na zaplecze ekstraklasy, a potem w roli kapitana pomógł beniaminkowi wywalczyć spokojny ligowy byt. Po sezonie pożegnał się jednak z Cidrami w nie najlepszej atmosferze.

W Radzionkowie Tomasz Foszmańczyk był ulubieńcem trybun. Złośliwości walecznemu zawodnikowi szczędziła nawet osławiona "loża szyderców". Trudno się temu dziwić. Wszak 25-letni pomocnik przez półtora roku gry przy Narutowicza wywalczył z Ruchem awans do I ligi, a potem w roli kapitana poprowadził beniaminka do niezłej, dziewiątej pozycji w lidze.

Latem "Fosa" z Cidrami się jednak pożegnał, nie szczędząc klubowi gorzkich słów. Po kilku tygodniach bezrobocia wychowanek Ruchu Chorzów związał się z Wartą Poznań, w barwach której w niedzielę znów zagościł na świetnie sobie znanym stadionie. - Powrotu na Narutowicza nie będę wspominał najlepiej, bo ten mecz przegraliśmy - przyznaje w rozmowie z naszym portalem zawodnik drużyny z Wielkopolski.

Foszmańczyk jeszcze przed wyjściem na murawę przywitał się ciepło z byłymi kolegami z drużyny i pracownikami klubu. - Był to dla mnie mecz inny niż wszystkie. W Ruchu przeżyłem wiele pięknych chwil, ale nie spinałem się na to spotkanie do tego stopnia, by presja powiązała mi nogi. Wydaje mi się, że zagrałem nieźle, ale obraz całego spotkania zaciera wynik - kręci głową pomocnik Warty.

Inaczej występ Foszmańczyka ocenił obecny kapitan radzionkowskiej drużyny. - Myślę, że "Fosa" spalił się psychicznie. W końcówce sezonu dobrze dokładał klubowi w mediach, a kibice przez to z nim "jechali" - wspomina Piotr Rocki.

Jak okiem eks-kapitana prezentuje się dziś Ruch? - W Radzionkowie gra praktycznie nowa drużyna, ale Ruch z tego sezonu od tego, w którym ja występowałem właściwie się nie różni. Ich gra dalej opiera się na waleczności, determinacji, dobrym wyszkoleniu technicznym i żelaznej taktyce. Widać, że to co robią robią dobrze, bo gromadzą punkty i myślę, że z taką grą chłopaki spokojnie utrzymają się w tej lidze - przekonuje Foszmańczyk.

Piłkarza drużyny z Poznania martwią powracające problemy finansowe Ruchu. - Czas płynie, a klub ciągle ma te same kłopoty, co kiedyś. Z chłopakami z Radzionkowa jestem w stałym kontakcie i docierały do mnie sygnały, że z terminowymi pensjami dalej jest w Ruchu kłopot. To jednak już za mną. Zanim odszedłem zostawiłem w Radzionkowie sporo pieniędzy. Na to jestem zły, ale oddzielam to już grubą kreską - zapewnia zawodnik Zielonych.

W kierunku schodzącego z murawy piłkarza z trybun padało pytanie: "Fosa, nie żal ci?". - Jedyne czego mi żal, to chłopaków, bo grają w piłkę na dobrym poziomie i powinni za to otrzymywać należne im pieniądze. Samego klubu i tego co tutaj się dzieje nie jest mi żal, bo w Poznaniu poznałem lepszy świat - dowodzi Foszmańczyk. Jeszcze w trakcie spotkania kibice Cidrów zaintonowali przyśpiewkę: "Chipsy, chipsy Foszmańczyk". - Nie mam pojęcia o co im chodziło. Fajnie jednak, że o mnie pamiętają - śmieje się gracz drużyny ze stolicy Wielkopolski.

Komentarze (0)