Jan Urban: Potrzeba czasu, aby naprawić błędy

Wydaje się, że pomimo pierwszego w tym sezonie zwycięstwa KGHM Zagłębia Lubin, posada trenera Jana Urbana wisi na włosku. Sam szkoleniowiec chwalił swoich piłkarzy po meczu z ŁKS-em. Szczególnie docenił Arkadiusza Woźniaka, który zdobył dwa gole.

W końcu piłkarze KGHM Zagłębia Lubin odnieśli pierwsze zwycięstwo w sezonie. Przed sezonem oczekiwania w tym klubie były spore, a zwycięstwo nadeszło dopiero w 8. kolejce. - Wiedzieliśmy jakie spotkanie nas czeka, w jakiej sytuacji jesteśmy. To wszystko było widać na boisku. Graliśmy nerwowo. Mimo że mecz nam się ułożył dobrze, bo strzeliliśmy bramkę, to nie potrafiliśmy tego wykorzystać jak dojrzała drużyna. Ta presja jaka była jeśli chodzi o wynik, w wielu momentach nas sparaliżowała. Uważam, że spotkanie wygraliśmy zasłużenie, bo to my mieliśmy więcej sytuacji do strzelenia bramek - powiedział Jan Urban, trener lubinian.

- Cieszymy się z pierwszego zwycięstwa, bo go szukaliśmy. Na pewno nie będziemy myśleć, że już teraz wszystko się odblokuje i będzie dobrze. Wygraliśmy mecz przede wszystkim sercem. Zawodnicy dali z siebie wszystko i chylę czoła przed nimi. W tej sytuacji to nie była prosta sprawa. Osobno trzeba pogratulować Arkowi Woźniakowi, który strzelił dwie bramki. Na swój występ sobie zasłużył. Wtedy kiedy dostaje swoją szansę, z reguły ją wykorzystuje - dodał.

Pochwały od trenera zebrał także Adrian Rakowski, który podobnie jak Woźniak, pokazał się z bardzo dobrej strony. - Rakowski zrobił dwie akcje takie, że świadczy to o dużym potencjale tego zawodnika. Trzeba mieć jaja, żeby w takiej sytuacji próbować tak wykończyć akcję. Świadczy to o tym, że chłopak ma umiejętności, a przede wszystkim zimną głowę. Trzeba się cieszyć, że Woźniak wchodzi bez kompleksów, Rakowski również. To kolejny zawodnik, który swoją szansę wykorzystuje - zauważył Urban.

Pomimo zwycięstwa trener Zagłębia przyznał, że czeka go jeszcze dużo pracy, aby Miedziowi prezentowali się lepiej. - Musimy poprawić organizację gry zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. W piłkę nie można grać tylko i wyłącznie sercem. Jeszcze raz drużyna potwierdziła, że stara się ze swojej strony dać wszystko, aby te wyniki były jak najlepsze. Nie zawsze to nam wychodzi. W pewnym momencie za bardzo uwierzyliśmy, że wszystko idzie dobrą drogą i to nas zgubiło. Mnie też, też biorę na siebie część entuzjazmu, bo tak to wszystko wyglądało dopóki nas Podbeskidzie i Cracovia nie sprowadziły na ziemię, choć te mecze były do wygrania - zaznaczył opiekun lubinian.

Pomimo zwycięstwa posada Jana Urbana cały czas wisi na włosku. - Mogę iść na każdą radę nadzorczą. Jestem pracownikiem klubu. Jeśli mnie ktoś wzywa, to idę na rozmowę. Za długo jestem w piłce, żeby w takich sytuacjach kryzysowych tracić głowę. Jak będziemy wygrywali, tak samo będę sobą. Będę oczywiście bardziej uśmiechnięty niż zwykle, bo wiem, że moja praca gra na uczuciach wielu kibiców, sympatyków Zagłębia. Z mojej strony to co mogę zrobić, to tylko jak najlepiej pracować, aby wszyscy sympatycy tego klubu mieli jak najwięcej radości. To, że nie zawsze wychodzi, to jest normalne - jak w życiu. Potrzeba czasu, aby naprawić błędy. Nic nie rozwiązuje się ot tak - skomentował były piłkarz, obecnie trener.

- Oczekiwania wobec tego zespołu były duże i takie są. Stąd taka presja na nas. Ze strony klubu dostaliśmy to co chcieliśmy, tylko nie przesadzajmy z tym wszystkim znowu. Braliśmy zawodników przede wszystkim z naszej ligi. Nie chciałem brać piłkarzy z zewnątrz. Wiedziałem, że te transfery będą bardziej pewne i mniej się pomylimy. Myślałem oczywiście, że drużyna od początku będzie funkcjonowała dużo lepiej niż ma to miejsce. Przy tak dużych zmianach czasem trzeba troszkę więcej czasu, ale to my sami mieliśmy zbyt duży optymizm - dodał.

Szkoleniowiec docenił także umiejętności drużyny prowadzonej przez Michała Probierza. - Przyjście czterech zawodników w ostatniej chwili sprawiło, że to jest już zupełnie inny ŁKS. To drużyna, której nikomu nie będzie łatwo ograć. To było widać w ich operowaniu piłką - powiedział Jan Urban.

Źródło artykułu: