Michał Pulkowski: Pierwszy krok ku odblokowaniu wykonany
Niemal dwa miesiące czekali na ligową wiktorię gracze Dolcanu Ząbki, których katastrofalna seria dobiegła końca w starciu z Pogonią. Kluczem do sobotniego sukcesu ząbkowian był świetny start drugiej części, gdy w dwadzieścia minut zdobyli trzy gole. - Rzeczywistą wartość pokazaliśmy po przerwie, grając agresywniej i zapier******* jeden za drugiego - zapewniał autor jednej z bramek - Michał Pulkowski.
Sebastian Szczytkowski
- Bez podpowiedzi pamiętam, gdzie wywalczyliśmy ostatni komplet punktów. Było to niedaleko stąd, w bliskim Szczecinowi Świnoujściu - odpowiadał pomocnik Michał Pulkowski, tuż po odniesieniu przez Dolcan pierwszego od niemal dwóch miesięcy ligowego zwycięstwa. Od czasu świnoujskiej wygranej z Flotą, trochę się jednak w obozie ząbkowian pozmieniało. Rewelacja początku rozgrywek nie wywalczyła przez następnych osiem kolejek żadnego kompletu oczek, ledwie przeplatając remisy z porażkami i regularnie spadając w dolne rejony tabeli. - Nasza postawa we wspomnianym okresie niemocy nie była tak słaba, jak mogłyby wskazywać wyniki i dorobek punktowy. Potrzebowaliśmy przełamania, nareszcie zwycięskiego meczu - mówił doświadczony zawodnik środka pola.
Długo wyczekiwane przełamanie nadeszło w sobotni wieczór, gdy drużyna Dolcanu odniosła dość przekonujące zwycięstwo 3:2 nad szczecińską Pogonią, będąc zarazem pierwszym od prawie roku zdobywcą piłkarskiej twierdzy przy Twardowskiego. - Mam tylko nadzieję, że to żadna magiczna siła tego regionu i już w nadchodzącym meczu u siebie potwierdzimy ten sukces i znów dopiszemy na własne konto punkty. Wtedy ta wygrana z Pogonią nabierze szczególnego znaczenia i będzie zwiastowała nasze odblokowanie, początek seryjnego zwyciężania - zapowiadał Pulkowski.
Gracze Dolcanu potrzebowali trochę czasu, aby w pojedynku z Pogonią złapać właściwy rytm i odnaleźć się na szczecińskiej murawie. Właśnie początkowe minuty były najtrudniejszych okresem dla drużyny Roberta Podolińskiego, która została piłkarsko stłumiona przez ofensywnie usposobionych Portowców. Efektem wyraźnej przewagi Portowców był gol Adama Frączczaka, dający gospodarzom prowadzenie. - Zależało nam, aby przeczekać początkowy szturm szczecinian. Nie chcieliśmy wyłącznie się bronić, ale na pewno uniknąć straty bramki i ruszyć do ofensywy dopiero po przerwie. Taki plan udawało nam się realizować, jedynym zgrzytem był właśnie wpuszczony gol - ujawniał część przedmeczowych założeń nasz rozmówca.