Podopieczni Waldemara Fornalika w pokonanym polu zostawili Jagiellonię Białystok, Podbeskidzie Bielsko Biała, Zagłębie Lubin oraz w Pucharze Polski Łódzki Klub Sportowy. Przy Reymonta 22, choć zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, ulegli mistrzom Polski.
- Czuliśmy, że Wisłą była do ogrania bardziej niż pół roku temu, kiedy przegraliśmy w Krakowie 1:3, a też nie graliśmy źle. Wolelibyśmy naprawdę zagrać słabo i zdobyć punkty, a nie jechać z marną satysfakcją - mówi Zieńczuk. - Czujemy się mocniejsi niż w minionym sezonie. Mam nadzieję, że ta porażka w Krakowie nie podetnie nam skrzydeł i pokonamy Widzew - dodaje były reprezentant Polski.
Zieńczuk śmiał się po meczu, że kibice Białej Gwiazdy przyjęli go bardzo ciepło jako eks-wiślaka, ale gorzej przywitał go obiekt. Chodziło o sytuację z doliczonego czasu gry, kiedy składającemu się na 10. metrze do strzału pomocnikowi piłka podskoczyła aż do wysokości kolana i zamiast na uderzeniu na bramkę Sergeia Pareiki musiał skupić się na jej opanowaniu, a za chwilę upadł na murawę po kontakcie z Osmanem Chavezem: - - Żałuję tej sytuacji, bo była idealna do strzelenia bramki. Już się przymierzałem do strzału i piłka skoczyła mi na kępce. Można powiedzieć, że kibice przyjęli mnie ciepło, a murawa nie, ale z drugiej strony w innych miejscach płyta była bardzo dobra. Poczułem kontakt i później pytałem o to Osmana, ale nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć. Musiałbym jednak to zobaczyć, a nie wmawiać na gorąco, że był karny.