Mimo obiecującego początku Widzew przegrał w Chorzowie z Ruchem. Dla łodzian była to pierwsza porażka w sezonie. Jednak Widzewiacy swojego występu, głównie w ofensywie, nie muszą się wstydzić. - Nie ma drużyn niepokonanych. Wiedzieliśmy, że kiedyś musimy przegrać. Tak bywa w futbolu. Pojedynek był dla nas trudny i dziwny. Musimy przyjąć porażkę i wyeliminować w przyszłości błędy - podsumował trener Widzewa Radosław Mroczkowski. - Ruch był niezwykle skuteczny. Co miał to strzelał - smucił się z kolei napastnik Widzewa Piotr Grzelczak. - Kontrolowaliśmy przebieg gry, mieliśmy nawet sytuację bramkową. Niebiescy oddali pierwszy strzał i zaraz cieszyli się z gola - dodał autor jedynego trafienia dla łodzian w sobotnim pojedynku. - To dla mnie jedyny plus z tego meczu - stwierdził.
Decydujący o przebiegu spotkania był początek drugiej połowy. Do siatki Macieja Mielcarza trafił Maciej Jankowski. Kilkanaście minut później Ugochukwu Ukah w polu karnym sfaulował Łukasza Janoszkę i musiał opuścić plac gry za drugą żółtą kartkę. - Czerwona kartka podcięła nam skrzydła - przyznał Grzelczak. "Jedenastkę" obronił Mielcarz, ale wobec dobitki Arkadiusza Piecha był bezradny. Rosły bramkarz był wściekły na swoich obrońców. - Co z tego, że obroniłem to uderzenie. Zabrakło asekuracji - żalił się Mielcarz, który wybronił łodzian przed utratą kolejnych goli. - Szkoda przegranej. Ruch strzelił dwa przypadkowe gole i wygrał - dodał bramkarz Widzewa.
Zaraz po strzeleniu gola Grzelczak opuścił plac gry. Piłkarz nie wiedział dlaczego został ściągnięty z placu gry. -Zostałem kopnięty w nogę i może to zadecydowało - zastanawiał się snajper. - Bałem się, że otrzyma kartkę, która wyeliminuje go z derbów Łodzi - wyjaśnił trener Widzewa, mający uwagi do poziomu prezentowanego przez sędziego meczu. - Zostańmy przy tym, że nie był to jego najlepszy występ - uciął Mroczkowski, który ma dwa tygodnie do przygotowania swojego zespołu do derbowego spotkania z ŁKS. Z trybun stadionu przy Cichej Widzew wnikliwie obserwował szkoleniowiec beniaminka ekstraklasy Michał Probierz.