Niebiescy po meczu: Nasze wyniki to nie przypadek

W piątym meczu na własnym stadionie w sezonie Ruch odniósł czwarte zwycięstwo. Gdyby nie pechowa porażka ze Śląskiem, to Niebiescy byliby obecnie liderami ekstraklasy. Na kolejną wygraną piłkarze Ruchu patrzą spokojnie. Niebiescy wydają się być pewni swej siły.

Piłkarze Ruchu w każdym kolejnym meczu prezentują się coraz lepiej. Po przeciętnym początku chorzowianie odnieśli trzy wygrane z rzędu, a po ubiegłotygodniowej pechowej przegranej z Wisłą Niebiescy wrócili na ścieżkę wygranych. - Zależało nam na zwycięstwie i potwierdzeniu, że nasza dobra gra w poprzednich pojedynkach to nie jest przypadek. Pokazaliśmy, że każdy rywal musi się nas obawiać - stwierdził kapitan Ruchu Rafał Grodzicki, który za wyjątkiem jednego błędu zagrał dobry mecz.

Niebiescy po słabszym początku, w kolejnych minutach spokojnie punktowali łodzian i mogli wygrać wyżej. - Dobrze, że stwarzamy sobie sytuacje i je wykorzystujemy. Mogło być jeszcze bardziej efektowne zwycięstwo, ale cieszmy się z tego co mamy - radował się jeden z najlepszych piłkarzy 14-krotnych mistrzów Polski Łukasz Janoszka, którego w 66. minucie w polu karnym sfaulował Ugochukwu Ukah. - Dostałem łokciem. Sędzia na pewno miał podstawy do podyktowania karnego - stwierdził "Ecik".

Wiele pytań wzbudziło pierwsze trafienie dla chorzowian. Na trybunach zastanawiano się komu zaliczyć gola. Po strzale Marcina Malinowskiego piłka odbiła się od Macieja Jankowskiego i wpadła do siatki. - Marcin trafił mnie w nogę - przyznał "Jankes", któremu ostatecznie zaliczono trafienie. - Nie wiem, gdzie po moim strzale poleciałaby piłka. Myślę, że gdyby nie noga Maćka, to gola by nie było - wyjaśnił wszystkie wątpliwości "Malina", najlepszy piłkarz Ruchu w sobotnim meczu. - Skandowanie jego nazwiska przez kibiców po meczu mówi wszystko. Nic dodać, nic ująć - cieszył się trener Ruchu Waldemar Fornalik. - Wreszcie ktoś docenił to, co Marcin robi na boisku - dodał doświadczony Wojciech Grzyb.

Malinowski zaliczył więc asystę przy pierwszym golu Jankowskiego. Natomiast przy drugim trafieniu młodego napastnika nie było już żadnych wątpliwości. Do "Jankesa" perfekcyjnie podawał właśnie "Malina". Nic dziwnego, że Jankowski zaraz po trafieniu pobiegł z podziękowaniami do starszego kolegi, który debiutował w ekstraklasie, gdy 6-letni Maciej rozpoczynał naukę w... zerówce.

Źródło artykułu: