Damien Perquis już na początku rozmowy z dziennikiem L'est-Eclair stanowczo zaprzecza, jakoby zdecydował się na występy dla Polski tylko dlatego, że nie miał szans na grę w kadrze Laurenta Blanca. - Bycie Polakiem to nie tylko kartka papieru. Odczuwam to głęboko w sercu. Na początku podjąłem tę decyzję, dla babci, która urodziła się w Polsce. Dziś jestem z niej dumny. Będąc we Francji, trudno czuć się w 100 procentach Polakiem. Jednak ja tak właśnie się czuję. Jestem w miejscu, w którym chciałem być od 8 lat. To nagroda, spełnienia celów i nowego wezwanie, a także początek czegoś wielkiego - przyznaje gracz Sochaux.
27-latek nauczył się już pierwszych słów w języku polskim. - "Dzień dobry. Jak się masz?". I odpowiedź powinna brzmieć: "Dobrze". Rozumiem podstawowe zwroty. Odmiana wyrazów jest znacznie bardziej skomplikowana - ocenia.
Były trzykrotny młodzieżowy reprezentant Francji ma już za sobą debiut w kadrze Franciszka Smudy. - Nie ukrywam, że przy pierwszym kopnięciu piłki towarzyszył mi stres. Jednak po chwili całkowicie wszedłem w mecz aż do 72. minuty, gdy zostałem zmieniony - relacjonuje. - Selekcjoner z mojego przybycia uczynił wielkie widowisko. Przedstawił mnie jako brakujące ogniwo, świetnego obrońcę, który w dodatku strzela gole. Ja sam w wielu wywiadach podkreślałem, że nie zbawię defensywy, że nie jestem Mesjaszem. Wniosę do kadry moje umiejętności, ale czuję się jak każdy inny zawodnik. Nie uważam, bym miał pewne miejsce w składzie. Będę musiał udowodnić, że na nie zasługuje - podkreśla Perquis.
Jak przebiegła aklimatyzacja wychowanka Troyes w drużynie narodowej? - Na początku moje kontakty z zawodnikami były ograniczone. Jednak gdy przyjechałem na tydzień przed meczem, lody zaczęły pękać. Po pierwszej sesji treningowej niektórzy gracze przychodzili, gratulowali i tak zaczęła się integracja. Tym niemniej nie robiłem zamieszania i głównie obserwowałem - komentuje.
W potyczce z zespołem Joachima Loewa Perquis wypadł nieźle. - Poziom reprezentacyjny jest wyższy i technicznie, i taktycznie od klubowego. Straty piłki należą do rzadkości. Trzeba być bardzo skoncentrowanym. Gdy otrzymuje się powołanie, nie można zawieść. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy zobaczyłem zdjęcie siebie walczącego o piłkę z Klose. Myślałem, że to fotomontaż, ale to rzeczywistość - przekonuje. - Mój cel to oczywiście EURO 2012. Zostało 6 spotkań reprezentacji, w których będę walczył o miejsce w pierwszej "11" - zapowiada.