Górnik Zabrze jest przykładem, jak często piłka nożna bywa okrutna. Grająca jeden z najlepszych futbolów na starcie sezonu T-Mobile Ekstraklasy drużyna dziś jest zespołem chłopców do bicia, kosztem którego punkty zdobywają nawet outsiderzy. W poniedziałek ostrą lekcję gry w piłkę śląska drużyna otrzymała od Korony Kielce (0:2).
- Źle ten mecz zaczęliśmy. Chcieliśmy od początku narzucić Koronie swoje warunki i pokazać, że przyjechaliśmy do Kielc po trzy punkty. Na boisku nam to nie wychodziło - przyznaje Tomasz Zahorski, napastnik Górnika. - Spóźnialiśmy się, nie umieliśmy się dobrze przesuwać formacjami. Graliśmy wysokim pressingiem, ale to Korona utrzymywała się dłużej przy piłce i miała na boisku więcej miejsca. Kielczanie byli od nas bardziej ruchliwi i agresywni. My przed meczem byliśmy bardzo nabuzowani i być może trochę się zdemobilizowaliśmy - dodaje 27-latek.
Górnik z meczu na mecz gra coraz słabiej, a passy czterech meczów bez zwycięstwa nie można zrzucić na karb braku piłkarskiego farta, lecz nade wszystko słabą grę śląskiej drużyny. - Kilka kolejek temu było ciekawie. Wydawało się, że czołówka jest na wyciągnięcie ręki. W ostatnich tygodniach tabela zaczęła się dzielić i teraz każdy następny mecz będzie decydował o tym, czy wiosną będziemy musieli walczyć o utrzymanie, czy zimę będziemy mieli w miarę spokojną - analizuje gracz drużyny z Roosevelta.
T-Mobile Ekstraklasa będzie pauzować ze względu na przerwę reprezentacyjną. Górnik w piątek rozegra mecz kontrolny z Cracovią, której przed tygodniem uległ w kompromitującym stylu 0:1 (0:0). - Musimy te klocki w trakcie przerwy poukładać, żeby móc w kolejnych meczach rzucić się do odrabiania strat. Czekają nas potyczki z Polonią Warszawa i derby z Ruchem. Terminarz na pewno najłatwiejszy nie jest, ale my po prostu musimy punktować, bo nerwy zimą mogą być olbrzymie. Chcemy tego za wszelką cenę uniknąć - zapewnia "Zahor".
Krótko po meczu z Koroną sztab szkoleniowy i zawodnicy mobilizowali się do walki w kolejnych meczach. - Powiedzieliśmy sobie w szatni, że musimy podwiązać krótko jaja i w kolejnych meczach te punkty rywalom wydzierać. Nie będziemy już stawiać na jakąś piękną, efektowną grę, tylko grę efektywną. Musimy dusić przeciwnika, żeby te punkty na nasze konto wpadały, bo tylko to może dać nam stabilizację - wyjaśnia zawodnik Trójkolorowych.
W Zabrzu póki co tematu walki o ligowy byt nie ma. - Patrząc na naszą liczbę punktów, to bylibyśmy jednym z głównych kandydatów do spadku, gdyby liga kończyła się za miesiąc albo dwa. Mówimy o tym już teraz, bo jeszcze mamy wystarczająco dużo czasu, żeby się podnieść i zagwarantować sobie komfort psychiczny przed rundą wiosenną. To już ostatni dzwonek, żeby zacząć o tym myśleć - puentuje były reprezentant Polski.