Spotkanie zostało ostatecznie przerwane. Młodzi piłkarze Czarnych Koszul musie słuchać obraźliwych haseł adresowanych w ich stronę. - Mówili, że rodzicie ich nie kochają, skoro zapisali ich do Polonii. Było mnóstwo wulgaryzmów, których nie przytoczę. To były małe dzieci. Był to dopiero piąty mecz, pierwszy rok grają w lidze. Chodzą na treningi, żeby bawić się w piłkę, grają dla przyjemności, nie dla rywalizacji, a zostali nagle potraktowani, jakby byli dorosłymi. Na szczęście nad całą sytuacją zapanował sędzia. We właściwym momencie przerwał to spotkanie - opowiada Gazecie Wyborczej trener Polonii Bartek Gołaszewski.
Po tym jak sędzia przerwał mecz, kibice obrzucili butelkami szatnię, w której przebierali się piłkarze Polonii. Kiedy na miejscu pojawiła się policja, uciekli z miejsca zdarzenia.
Jak zareagowały dzieci na całą sytuację? - Dwóch się popłakało. Czas pokaże, jak na to zareagują, na szczęście dzieci szybko zapominają. Długo rozmawialiśmy z dziećmi, rodzicami. Nikt nie zamierza rezygnować z chodzenia na treningi - kończy Gołaszewski w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna / Sport.pl