Utrzymać pozycję wicelidera pragnęli piłkarze Bogdanki, którzy w sobotnie popołudnie zameldowali się na umiarkowanie dla nich szczęśliwym obiekcie przy Twardowskiego. Łęcznianie nigdy dotąd nie wywieźli ze Szczecina kompletu punktów, jednak w poprzednich dwóch sezonach byli tego wyjątkowo bliscy. Naprzeciw zespołowi Piotra Rzepki wybiegli Portowcy, próbujący - wydostać się z dołka formy i rozpocząć gonitwę za oddalającą się czołówką tabeli. Krytykowany w ostatnich tygodniach Marcin Sasal nie zdecydował się tym razem na eksperymenty w składzie, przywracając do podstawowej jedenastki Ediego Andradinę. Problemy na środku defensywy miał rozwiązać z kolei Łukasz Matuszczyk, który jednak w 24. minucie źle stanął na murawie i nie mógł kontynuować gry.
Początkowe minuty upłynęły wyjątkowo spokojnie, nie przynosząc większego zagrożenia pod którąś z bramek. Ostra gra na pograniczu faulu, dużo walki oraz kontaktowych spięć, a także porcja niedokładności na śliskiej murawie - oto obraz pierwszego kwadransa zmagań. Boiskowy marazm przerwał dopiero akcją z 16. minuty Donald Djousse, który jednak zbyt długo zwlekał z decyzją w polu karnym i oddał silny, acz bardzo niecelny strzał. Więcej szczęścia dopisało Portowcom dwie minuty później, gdy dość szczęśliwie udało im się wyjść na prowadzenie. Najpierw, strzał Djousse wybronił Sergiusz Prusak. Kameruńczyk zebrał się do dobitki, ale nie trafił w piłkę. Z pomocą koledze nadbiegł jednak Robert Kolendowicz, który mierzonym uderzeniem do siatki zakończył piłkarski bilard.
O szybką odpowiedź starał się pokusić Dawid Sołdecki, ale jego strzał z rzutu wolnego zakończył swoją przygodę w gąszczu stojących w murze Portowców. Piłkarze Bogdanki starali się przejąć inicjatywę, prowadzić grę, ale tego dnia kompletnie nic im nie wychodziło. - Zagraliśmy na poziomie trzeciej ligi - komentował bez owijania w bawełnę Łukasz Pielorz. Trener Rzepka rwał zatem włosy z głowy, wymachiwał rękoma przy linii bocznej i głośno pokrzykiwał, ale jego podopieczni sprawiali wrażenie wyjątkowo bezradnych. Zagrożenie pod bramą Janukiewicza mogła przynieść jedynie indywidualna akcja Wojciecha Łuczaka, powstrzymana niemal w ostatniej chwili przez Emila Nolla.
Pierwsza odsłona spotkania nie dostarczyła kibicom piłkarskich fajerwerków. O emocje po przerwie zadbali głównie zmobilizowani szczecinianie, pamiętający swoją fatalną postawę w drugiej części meczu z Dolcanem. Wigor wykazywali szalejący po prawej stronie Adam Frączczak i Peter Hricko. Ultraszybka akcja tego drugiego z 52. minuty otworzyła drogę do siatki Ediemu, ale Brazylijczyk spudłował strzałem zewnętrzną częścią buta. Ulubieniec miejscowej publiczności poprawił się w bajecznym stylu w 64. minucie, gdy zaskoczył wysuniętego Prusaka bezpośrednim strzałem z kornera, podwyższając prowadzenie Pogoni. Gol - stadiony świata.
Piłkarski nokaut nastąpił już dwie minuty później. Pozostawiony bez opieki Edi popędził niczym młodzieżowiec lewą flanką, zagrał agresywnie w pole karne, gdzie formalności dopełnił pewnym strzałem Djousse. Portowcy zdominowali rozgrywaną w strugach deszczu drugą połowę, posiadając zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki. Mimo braków kadrowych, zneutralizowali atuty przyjezdnych z odciętym od podań Nildo włącznie. Tymczasem łęcznianie wciąż szukali celnego strzału w kierunku bramki Radosława Janukiewicza.
Dokonali tej sztuki dopiero w 79. minucie, gdy lewym skrzydłem przedarł się wprowadzony po przerwie Jacek Kusiak, ale z jego próbą poradził sobie wychodzący na przedpole bramkarz Portowców. Nadzieje na honorowego gola odżyły jeszcze raz w 80. minucie, ale Michał Renusz koszmarnie spudłował z najbliższej odległości. Gospodarze odpowiedzieli szansą Kolendowicza, który otrzymał prostopadłe podanie z głębi pola. Skrzydłowy Pogoni wybiegł sam na sam z Prusakiem, spróbował minąć bramkarza, ale wygonił się z futbolówką daleko do boku i akcja spaliła na panewce.
Końcówka spotkania przyniosła już mniej piłkarskich, a więcej pozasportowych emocji. W 76. minucie na środku boiska starło się kilku graczy obu zespołów, jednak arbiter dość szybko uspokoił sytuację i zdecydował się pokazać żółty kartonik jedynie Donaldowi Djousse. Kilka minut później, Portowcy postanowili okrasić występ jeszcze jednym golem. Efektowną podcinką popisał się ponownie najlepszy strzelec Pogoni - Edi, dopełniając działa zniszczenia.
Po meczu powiedzieli:
Trener Bogdanki Łęczna Piotr Rzepka: Przełomowym momentem dla losów spotkania było bezpośrednie trafienie Ediego z rzutu rożnego. Nie przypominam sobie, abym jako zawodnik lub trener stracił dotychczas podobną bramkę. Do tego czasu rezultat oscylował wokół remisu i jedną akcją mogliśmy odwrócić stan meczu. Moi zawodnicy bardzo przeżyli stratę tego gola i po chwili wpadł następny. Ciężko było wtedy już cokolwiek zrobić. Zapanowała zarówno ponura jesień atmosferyczna, jak i jesień w moim zespole. Przed nami mecz z Wartą. Oby ekipa trenera Płatka cierpiała tak, jak my w sobotni wieczór.
Trener Pogoni Szczecin Marcin Sasal: Zawodziliśmy w ostatnich tygodniach, dlatego przed meczem z Bogdanką musieliśmy popracować nad sferą mentalną. Bardzo chcieliśmy wydostać się z marazmu, który nas dopadł. Cieszymy się ze zwycięstwa. Poradziliśmy sobie z problemami w defensywie, zespół pokazał część swoich umiejętności, walczył i stworzył świetne okazje do zdobycia bramek. Czekamy teraz na wyjazdowe przełamanie, nadal jesteśmy w grze o czołowe miejsca w tabeli.
Pogoń Szczecin - Bogdanka Łęczna 4:0 (1:0)
1:0 - Kolendowicz 18'
2:0 - Edi Andradina 62'
3:0 - Djousse 64'
4:0 - Edi Andradina 80'
Składy:
Pogoń: Janukiewicz - Hricko, Szałek, Noll, Matuszczyk (24' Łuszkiewicz), Frączczak, Pietruszka, Ława, Kolendowicz (72' Petasz), Edi Andradina, Djousse (86' Sotirović).
Bogdanka: Prusak - Sołdecki, Wallace, Nikitović, Pielorz, Zuber (66' Kusiak), Bartoszewicz, Łuczak (46' Jonathan), Pesir, Renusz (69' Oziemczuk), Nildo.
Żółte kartki: Matuszczyk, Djousse, Hricko (Pogoń) oraz Łuczak, Wallace, Bartoszewicz, Prusak (Bogdanka).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 2200.
Najlepszy zawodnik Pogoni: Edi Andradina.
Najlepszy zawodnik Bogdanki: Dawid Sołdecki.
Najlepszy zawodnik meczu: Edi Andradina.