Wrocławski stadion jest już praktycznie gotowy, odbyła się na nim już walka bokserska z udziałem Tomasza Adamka i Witalija Kliczko, koncert muzyczny, a także zawody amerykańskich półciężarówek, Monster Jam. Niebawem też w meczu T-Mobile Ekstraklasy mają na nim zagrać piłkarze Śląska Wrocław. Stosowna umowa została podpisana w poniedziałek. Głównym jej założeniem jest to, że wrocławianie mają nie stracić finansowo na przenosinach na nowy obiekt - nawet wtedy, gdy na mecz nie zostanie sprzedanych 40 tysięcy biletów. - Podstawowe warunki jaki musi spełniać Śląsk to jeszcze lepiej grać w piłkę nożną, tak, aby ten obiekt zapełniać. Ten stadion daje Śląskowi zupełnie nowe możliwości. Tak naprawdę nie jest to stadion, na którym są tylko i wyłącznie krzesełka. Infrastruktura jest bardzo rozbudowana, zarówno dla kibiców, drużyn, jak i samego klubu - mówi prezes WKS-u, Piotr Waśniewski.
- Finanse były jednym z bardzo ważnych elementów negocjacji. Mamy dość specyficzną sytuację. Gmina Wrocław jest zarówno właścicielem Śląska Wrocław, jak i stadionu. Podstawowym założeniem jakie przyświecało właścicielom Śląska Wrocław była taka konstrukcja, w której przenosiny na nowy stadion nie pogorszą sytuacji Śląska Wrocław, a tylko otworzą nowe wrota i Śląsk będzie tylko zyskiwał - podkreśla sternik wrocławskiego klubu.
Na stadionie będzie mogło zasiąść ponad 40 tysięcy widzów. Co stanie się w momencie, gdy trybuny będą świecić pustkami? - Znaleźliśmy takie rozwiązanie, przy którym Śląsk przy niskiej frekwencji nie będzie ponosił zbyt dużego ryzyka takiego dużego obiektu. Tym ryzykiem dzielimy się. Przy dużych sukcesach, przy grze w pucharach kiedy stadion jest pełny i te przychody są, to stadion uczestniczy w rozsądnej części tych przychodów, która nie ogranicza rozwoju klubu, ale jednocześnie pozwoli, aby stadion mógł funkcjonować. Braliśmy to pod uwagę, że mogą być lata lepsze i lata gorsze. Oczywiście liczymy na stabilny wzrost. Nie zawsze tak musi być, więc umowa jest przygotowana też na sytuację taką, w której frekwencja jest niższa - wyjaśnia Michał Janicki, pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. Euro 2012. - Śląsk pokrywa koszty swojej gry, koszty dnia meczowego, ale nie musi uczestniczyć w jakichś dodatkowych opłatach za użytkowanie stadionu. Chcemy podzielić się sukcesem, a nie obciążać Śląska niepotrzebnie bagażem, który mógłby być za duży dla każdego klubu, a w szczególności dla takiego, który musi się rozwijać - dodaje.
O tym, że wrocławianie nie stracą na przenosinach zapewniają także przedstawiciele spółki Wrocław 2012. - Śląsk nie ma dokładać w żaden sposób więcej niż płaci teraz na swoim obecnym obiekcie - podkreślił Sławomir Wojtas, prezes spółki.
Koszty z biletów mają być dzielone na klub i na stadion. - Konstrukcja umowy musiała też przewidywać udziały stadionu w sukcesach Śląska Wrocław w taki sposób, aby wraz ze wzrostem przychodów dla klubu mogły także wzrastać przychody dla stadionu. Nie mogło być mowy w samym kontrakcie o ryczałtowym wynagrodzeniu miliona, dwóch czy czterech za wynajmowanie stadionie. Jest to określona kwota procentowa od wartości sprzedanych biletów. Jest ona objęta tajemnicą handlową. Dla Śląska Wrocław i stadionu ta umowa jest korzystna i bezpieczna - zapewnia Piotr Waśniewski.
- Stadion tak czy inaczej, przy jakiejkolwiek frekwencji nawet zbliżonej do obecnej średniej w lidze, będzie generował duży dodatkowy przychód dla Śląska - podsumował Michał Janicki.
Wstępnie planuje się, aby wrocławianie swoje pierwsze spotkanie na nowym stadionie rozegrali w piątek, 28 października o godzinie 20:30. Rywalem wicemistrzów Polski ma być Lechia Gdańsk. W listopadzie na arenie Euro 2012 ma odbyć się także potyczka z Wisłą Kraków.