W przypadku zwycięstwa nad Legią piłkarze Ruchu mieliby tyle samo punktów co prowadzące w tabeli zespoły Lecha, Śląska i Korony. W spotkaniu, w którym na placu gry mało było piękna, a dominowała walka, ostatecznie triumfowali piłkarze ze stolicy. - Na pewno szkoda straty punktu, bo remis w mojej opinii byłby zasłużony. Spotkanie było wyrównane, jednak to Legia trafiła do siatki - smucił się napastnik Niebieskich Paweł Abbott. Rezerwowy zawodnik Ruchu mógł w końcówce wyrównać, ale w dogodnej sytuacji przestrzelił. - Mogłem lepiej się zachować. Mieliśmy kilka kolejnych okazji, na przykład w ostatniej minucie. Czasami ma się trochę więcej szczęścia i gole wpadają, a czasami jest jak w meczu z Legią - dodał Abbott.
O porażce Niebieskich zadecydował błąd Igora Lewczuka, który w doliczonym czasie pierwszej połowy poślizgnął się i umożliwił Michałowi Żyro precyzyjne dośrodkowanie do Danijela Ljuboji. - Nie ma co szukać winnych, gole traci cały zespół, a nie jeden piłkarz - stwierdził kapitan Ruchu Rafał Grodzicki. Stoper chorzowian w niedzielę po raz pierwszy od dłuższego czasu zagrał niemal bezbłędnie. - Zabrakło nam dokładności w rozgrywaniu piłki i koncentracji w obronie - szukał przyczyn przegranej wyróżniający się w niedzielę piłkarz Ruchu Marek Zieńczuk.
W drugiej połowie Legioniści mogli podwyższyć prowadzenie. Goście trafili słupek, a kilka minut później chorzowianie wybili piłkę z linii bramkowej. - Wynikało to z tego powodu, że my większą liczbą graczy zaatakowaliśmy. To była dla nich woda na młyn. Legia ma szybkich graczy i taka gra im odpowiada - stwierdził Lewczuk. - My mieliśmy po przerwie więcej sytuacji, chociaż może nie tak klarownych - ocenił boczny obrońca Ruchu, który wyjaśnił dlaczego chorzowianie zaatakowali dopiero po stracie gola. - Gdybyśmy wcześniej na nich ruszyli i stracili gola, wtedy byłyby do nas pretensje, dlaczego nie graliśmy ostrożniej - zauważył Lewczuk.
W końcówce meczu chorzowianie zdecydowanie zaatakowali, co miało przełożenie na sytuacje podbramkowe. Jedną z nich zmarnował Rafał Grzelak. - Chciałem oszukać nadbiegających piłkarzy Legii i przerzucić sobie piłkę na lewą nogę. Szkoda, że mi się to nie udało - miał do siebie pretensje piłkarz, który po dziesięciu latach znowu zagrał w barwach Ruchu w ekstraklasie.
- Mamy materiał do analizy. Piłkarze mogli przekonać się, co znaczy błąd w meczu z takim przeciwnikiem. Nie jest wstydem przegrać z Legią, ale mogliśmy co najmniej zremisować. Gol do szatni był kluczowy. Do tego momentu zespoły kontrolowały grę, gdzie głównie dominowała taktyka - stwierdził trener Niebieskich Waldemar Fornalik. - Teraz przed nami derby, ale po takiej porażce jeszcze o nich nie myślimy. Niedosyt jest tym większy, bo od Legii nie byliśmy gorsi. Kolejny raz mogliśmy się przekonać, że najlepsze polskie zespoły nie grają może świetnie, ale punkty zdobywają. My tego możemy się od Legii uczyć - podsumował Paweł Abbott.