Robert Maaskant: Kew nie dotknął bramkarza Jagiellonii (wideo)

W meczu 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Wisła Kraków pokonała u siebie 3:1 Jagiellonię Białystok, choć do 80. minuty przegrywała 0:1. Wyrównującą bramkę Biała Gwiazda zdobyła w mocno kontrowersyjnych okolicznościach, a później w sposób prawidłowy dwie następny.

Nie wiadomo jednak, jak wyglądał finisz spotkania, gdyby sędzia Adam Lyczmański podjął słuszną decyzję i zamiast bramki dla Wisły, odgwizdał faul Kew Jaliensa na Tomaszu Ptaku. Przewinienie Jaliensa dostrzegli nawet kibice Białej Gwiazdy odpowiadający za serwis www.wislakrakow.com, którzy przygotowali poniższy klip:

- Nikt nikogo nie dotknął, a piłka wpadła do siatki. Nie wiem skąd te protesty. Kew Jaliens wyskoczył, nie dotknął bramkarza, bramkarz upadł - mówi trener Wisły, Robert Maaskant i dodaje: - Bardzo łatwo sprowadzić ten mecz do tej jednej sytuacji, ale to my byliśmy lepsi, my mieliśmy więcej sytuacji.

O pracy sędziego nie chciał wypowiadać się opiekun Jagi, Czesław Michniewicz. Wyrównujący gol to nie jedyna kontrowersyjna sytuacja z tego meczu. W pierwszej połowie drużynie z Białegostoku należał się bowiem rzut karny za faul Gordana Bunozy na Tomaszu Kupiszu, co dostrzegł sam Maaskant: - Mieliśmy trochę szczęścia, że nie podyktowano rzutu karnego przeciwko nam.

- Żyjemy w takim kraju, gdzie można krytykować prezydenta, premiera, rząd, opozycję, a nie można krytykować sędziów - to słowa Michniewicza, który nie chciał oceniać pracy sędziego, ale przedstawił swoją optykę na sytuację z 80. minuty: - Ewidentny faul. Ja sam nie widziałem sytuacji, ale komentatorzy komentujący mecz dla telewizji powiedzieli mi, że mój bramkarz został wepchnięty do bramki. To był kluczowy moment. Ja nie muszę nic więcej o tym mówić, bo nie chcę ulegać emocjom. Szkoda, że na konferencji prasowej nie da się zaprezentować materiału wideo, by wszyscy mieli ten sam obraz i mogli się do niego odnieść.

Oporów nie miał za to Tomasz Frankowski, który spotkanie w Krakowie rozpoczął na ławce rezerwowych i wszedł do gry w drugiej połowie: - Obserwując z ławki to spotkanie, wydawało się, że nie gramy jedenastu na jedenastu. Od początku meczu byliśmy trochę zirytowani postawą sędziego. W pierwszych 15 minutach odgwizdał sześć fauli w okolicach naszego pola karnego, co pokazywało, że coś jest nie tak z jego obiektywizmem. Nie dostrzegł faulu na Kupiszu i uznał bramkę Wiśle, kiedy nasz bramkarz był faulowany na drugim metrze. Przypuszczam, że sędzia zostanie urlopowany na trzy, cztery mecze, a my po ośmiu godzinach podróży do Krakowa, kolejne osiem spędzimy w smutku, bo Wisła była do ogrania.

Faul na Tomaszu Kupiszu (od 1:39):

Komentarze (0)