Michał Żewłakow: Bądźmy wstrzemięźliwi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po zwycięstwie nad Ruchem piłkarze Legii plasują się tuż za prowadzącą trójką. Legioniści mający jeden mecz w zapasie, już po następnej kolejce mogą awansować na pierwsze miejsce w ekstraklasie.

Do ostatnich minut piłkarze Legii musieli obawiać się o zwycięstwo nad Ruchem. W końcówce chorzowianie zdecydowanie natarli, ale zespół Macieja Skorży szczęśliwie dowiózł wygraną. - Tym bardziej cieszą trzy punkty, bo tutaj każdy mógł zwyciężyć. Ostatecznie to my zdobyliśmy gola, wykorzystując błąd Ruchu i dowieźliśmy wygraną do końca - powiedział po spotkaniu doświadczony Michał Żewłakow. - Pojedynek z Ruchem to kolejny mecz, gdzie się przełamaliśmy. Wcześniej udało nam się to w Bełchatowie. Dodatkowo w poprzednim sezonie Legia z Niebieskimi straciła sześć punktów. Teraz nadszedł czas rewanżu i to Ruch musiał nam w końcu coś oddać - dodał stoper piłkarzy z Łazienkowskiej.

Niedzielny mecz przy Cichej nie należał do pięknych. Wiele radości w jego obserwacji znajdą co najwyżej miłośnicy gry taktycznej. - Typowy pojedynek dwóch drużyn, które podjęły walkę. Gospodarze są znani z tego, że grają z charakterem i łatwo punktów nie oddają, szczególnie u siebie - cieszył się z wygranej przy Cichej doświadczony obrońca, któremu wiele radości dała asysta Michał Żyro. - To na pewno kolejny pozytywny aspekt, że młodzież skutecznie wchodzi do zespołu. Pomagają nam w zdobywaniu punktów i nabywają doświadczenia. Myślę, że to może tylko i wyłącznie pozytywnie wpłynąć na nas - powiedział Żewłakow.

W ostatnich trzech meczach Legia trzy razy wygrała, ale były reprezentant Polski spokojnie patrzy na dokonania swojego zespołu. - Nie chciałbym, abyśmy za bardzo chwalili teraz Legię. My nie potrafimy za bardzo wytrzymać mocy komplementów, dlatego bądźmy wstrzemięźliwi - przestrzega 35-letni zawodnik. - Na pewno jesteśmy na dobrych torach, ale nawet w meczu z Ruchem widać było nasze mankamenty. Wciąż coś jest do poprawy. Musimy pracować na przykład nad konsekwencją gry w obronie - podsumował Michał Żewłakow.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)