Nie tak to miało wyglądać - rozmowa z Maciejem Mielcarzem, bramkarzem Widzewa Łódź
Kolejnej porażki w tym sezonie doznali zawodnicy Widzewa Łódź. Tym razem podopieczni Radosława Mroczkowskiego przegrali z ŁKS-em Łódź 0:1 (0:0). - Cóż przegraliśmy i nie tak to miało wyglądać. Aczkolwiek różne mecze, różnie się układają. Niestety ten mecz nie ułożył się po naszej myśli - przyznał po meczu bramkarz Widzewa, Maciej Mielcarz.
Bartosz Tarnowski
Bartosz Tarnowski: Widzew przegrywa drugi mecz z rzędu, tym razem ulega w derbach ŁKS-owi Łódź 0:1. Nie tak to miało wyglądać.
Maciej Mielcarz: Wiadomo, że nie tak to sobie zakładaliśmy.
Zatem, jak to sobie zakładaliście?
- Naszym celem było zwycięstwo. Nie można zarzucić braku walki, bo walczyliśmy. Zakładaliśmy sobie, że cały mecz ma wyglądać tak, jak pierwsza połowa. Liczyliśmy, że po przerwie zdobędziemy gola. Szkoda tej kartki, to chyba ona ustawiła mecz.
Czy twoim zdaniem dwie czerwone kartki były zasłużone?
- Widziałem z bramki tylko tą pierwszą sytuacje, kiedy Piotrek dostał jeszcze żółtą kartkę. Dostał ją za symulowanie, a symulowanie na środku boiska, to trochę dziwna sytuacja.
Początek spotkania był całkiem niezły, ale po pewnym czasie wasza gra nieco osłabła. Nie było to pierwszy raz w tym sezonie.
- Zaczęliśmy dobrze. To nie jest tak, że przyjedzie do nas jakiś zespół, a my będziemy ciągle atakować. W ekstraklasie są zespoły, które potrafią dobrze grać. ŁKS przetrzymał początek, doszedł do głosu i zdobył bramkę. Tak jak już mówiłem, graliśmy ponad 30 minut w osłabieniu i to zaważyło na naszej porażce.
Wypadałoby okiełznać trochę Nike Dzalamidze, który stracił swój błysk i ostatnio zamiast wam pomagać, bardziej przeszkadza.
- Nie będę oceniał gry kolegów. To jest zadanie dla trenera.