Leszek Ojrzyński: My walczymy o utrzymanie

Korona Kielce przegrała drugi mecz z rzędu w T-Mobile Ekstraklasie. W piątek kielczanie byli zdecydowanie słabsi od KGHM Zagłębie Lubin. - Walczymy o utrzymanie - ja cały czas to podkreślałem i niektórych to rozśmieszało - mówi trener Korony, Leszek Ojrzyński.

Piłkarze Korony Kielce w piątek przegrali w Lubinie z KGHM Zagłębiem 1:3. - To na pewno najsłabszy mecz Korony w tej rundzie. Za dużo błędów popełniliśmy, drużyna gospodarzy je wykorzystała. Do Kielc będziemy musieli wracać z bagażem trzech bramek - tylko jedną nam udało się zdobyć i przegraliśmy spotkanie - skomentował po spotkaniu Leszek Ojrzyński, szkoleniowiec kielczan.

Po serii meczów bez porażki Korona poniosła dwie porażki z rzędu. Do meczu z Zagłębiem złocisto-krwiści przystąpili bez kilku podstawowych zawodników. - Trzeba każdemu dać szansę. Wiemy, że przeciwko Zagłębiu zadebiutował Bartosz Papka, 18-sto latek, który gra w Młodej Ekstraklasie. Wszedł też na boisku Piotr Gawęcki, który również występuje w Młodej Ekstraklasie. Ja od początku mówiłem, że my nie możemy się porywać z motyką na słońce, bo my nie mamy takiej kadry. Teraz przyszedł ten moment, że ci chłopcy nie podołali. Nie jesteśmy krezusami w tej lidze, że stać nas tak jak Zagłębie na ponad 20-stu ogranych ludzi, gdzie niektórzy są nawet z przeszłością reprezentacyjną. Mamy mamy takich zawodników czternastu. Jak wypadło czterech to automatycznie jest mniejsze pole manewru. Tak jak jednak mówię - trzeba sobie dawać radę. My walczymy o utrzymanie - ja cały czas to podkreślałem i niektórych to rozśmieszało. Przyszedł teraz ten moment i niestety musimy się szybko pozbierać. Mamy dwa mecze u siebie i wcale nie będą to łatwe spotkania. Trzeba się z tego wygrzebać - wyjaśnił trener Korony.

Kielczanie przed sezonem byli typowani jako jedni z tych, którzy zawzięcie będą bronić się przed spadkiem. Początek sezonu w wykonaniu zespołu ze stolicy województwa Świętokrzyskiego był jednak znakomity. Czy jednak po dwóch porażkach coś nie zatnie się w tej dobrze działającej do tej pory maszynie i czy drużyna Korony powróci na ścieżkę zwycięstw? - Wtedy się poznaje charakter i wtedy będę mógł powiedzieć, że prowadzę drużynę charakterną, że też podołałem zadaniu, bo muszę dać ten impuls, podnieść atmosferę i wskrzesić dalej ducha walki, jaki był. Życie toczy się dalej i te momenty powinny nas nawet wzmocnić. Ja tak do tego podchodzę. Moglibyśmy się załamać jakbyśmy grali o mistrza. Niektórzy nawet grają o mistrza i jadą gdzieś, grają z podobnymi drużynami w tabeli, przegrywają 0:3 i mają dobre humory. My o mistrza nie gramy tylko walczymy o utrzymanie i na pewno mamy jakąś zaliczkę punktową. W każdym bądź razie ta zaliczka punktowa jest mała. Powtarzałem, już, że brakuje nam 21 punktów, a kto wie, może i więcej. Przy wyrównanej lidze może i 40 punktów w sumie może być mało do utrzymania. Myślę jednak, że z 40 punktami zawsze byśmy się lepiej czuli. Do tego dużo nam jeszcze brakuje - podkreślił Leszek Ojrzyński.

Po piątkowym spotkaniu w Lubinie sami zawodnicy Korony przyznawali, że piłkarze Zagłębia byli ogromnie zdeterminowani i nie było dla nich straconych piłek. - To dobrze o nas nie świadczy, jak nas przewalczyli. My mieliśmy też walczyć. Wychodzę z założenia, że każda drużyna i każdy zawodnik wychodzi po to, żeby walczyć, bo to jest jego zawód i tego się od niego wymaga. Wtedy zwiększa się szansę na zwycięstwo. My w piątek mieliśmy za mało atutów. W naszym przypadku na porażkę składa się dużo czynników. Chciałbym zobaczyć jak padła pierwsza bramka. Wydaje mi się, że zawodnik gospodarzy rzucił sobie aut z boiska i to w biegu. Z tego był rzut rożny i z rzutu rożnego przez nasze gapiostwo padła bramka. I tak dalej można to analizować. Na pewno przyjdzie czas na tę analizę, obejrzenie meczu w spokoju i wtedy będziemy mądrzejsi które czynniki miały decydujący wpływ na naszą porażkę. Na pewno jeden z głównych to nasze gapiostwo i nasza nieodpowiedzialna gra. Tu nie ma co się oszukiwać, bo to miało miejsce przy dwóch pierwszych bramkach - podsumował trener Korony Kielce.

Źródło artykułu: