Mecz w Katowicach po raz kolejny udowodnił, że derby rządzą się swoimi prawami. Piast walczy dziś o awans do T-Mobile Ekstraklasy i gdyby wygrał przy Bukowej mógł wskoczyć na fotel lidera pierwszoligowej klasyfikacji. Po meczu cieszył się jednak GKS Katowice, który dzięki trzem punktom wydostał się ze strefy spadkowej.
- Nie zagraliśmy w tym meczu najgorzej. Mieliśmy swoje okazje strzeleckie, z których wykorzystaliśmy dwie, przy trzech bramkach GKS. Szkoda zmarnowanych okazji, bo one zaważyły o tym, że ten mecz kończymy bez punktów - ocenia Wojciech Kędziora, napastnik niebiesko-czerwonych.
W ligowej tabeli oba zespoły dzieliła przepaść i wielu spodziewało się, że to Piast będzie stroną dominującą w tym spotkaniu. Boisko napisało jednak zupełnie inną historię. - Możemy żałować w szczególności drugiej połowy. GieKSa szybko wyszła na powtórne prowadzenie i cofnięta na własną połowę kontrolowała ten mecz. Możemy mieć pretensje tylko do siebie, że tak późno strzeliliśmy drugą bramkę - przyznaje Rudolf Urban, strzelec pierwszej bramki dla gliwiczan w tym meczu.
Przegrywając 2:1 Piast miał kilka świetnych okazji na doprowadzenie do wyrównania. Gliwiczanie w ofensywie nie radzili sobie jednak zbyt dobrze, nadziewając się przy tym na kontry rywala. - Mieliśmy 2-3 piłki meczowe, ale nie umieliśmy żadnej z nich zamienić na bramkę. W głównej mierze dlatego nie mamy po tym meczu punktów - dowodzi Kędziora.
GKS Katowice w derbach zagrał jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie. - GieKSa była w tym meczu do pokonania. O tym, że tak się nie stało zadecydowały szczegóły. "Podgór" [Tomasz Podgórski - przyp. red.] miał okazję na 2:2, której nie wykorzystał, a chwilę później Rakels strzelił na 3:1. Skuteczność zaważyła o tym, że trzy punkty zostają w Katowicach - wyjaśnia Urban.
- W szatni powiedzieliśmy sobie, ze musimy wyjść na drugą połowę i szybko strzelić bramkę. Do siatki trafił GKS i sami narobiliśmy sobie tym kłopotów - irytuje się "Kędzior".
Napastnik Piasta strzelił swoją 7. bramkę w tym sezonie, w doliczonym czasie gry na bramkę zamieniając rzut karny podyktowany po zagraniu ręką Tomasza Rzepki. - Ta bramka w ogóle nie cieszy. Nie dała nam ona ani punktu, więc nie ma co się pocieszać jednym trafieniem - kiwa głową najskuteczniejszy strzelec drużyny z Okrzei.
- Ciężko powiedzieć, czy to GieKSa zagrała tak dobrze, czy my tak słabo. Przegraliśmy mecz, choć wydaje mi się, że sprawiedliwszym wynikiem byłby remis 2:2, albo 3:3. Trzeba oddać GieKSie, że ma dobrą drużynę i grać dalej. Nie ma co się załamywać - puentuje Urban.