W doliczonym czasie gry meczu ŁKS - Wisła Paweł Golański otrzymał czerwoną kartkę za kopnięcie Andraża Kirma. Obrońca łodzian nie zgadza się jednak z taką interpretacją zdarzenia, jakiej dokonał arbiter.
- To się w ogóle nie nadaje do komentowania, bo to jest jakaś kpina. Kirm trzymał mnie za nogę, nie mogłem przez to wznowić gry, a wiadomo, że przegrywaliśmy i nam się spieszyło, odepchnąłem ją, nie było żadnego uderzenia z mojej strony, a pan Małek daje mi od razu czerwoną kartkę. Niech on sobie obejrzy powtórkę telewizyjną. To, co zdarzyło się dziś na stadionie przy al.Unii to jest skandal - nie przebierał w słowach po końcowym gwizdku Golański.
Z perspektywy trybun wydawało się, że defensor beniaminka T-Mobile Ekstraklasy na wyrzucenie z boiska mimo wszystko zasłużył, jednak sędzia Robert Małek nieco wcześniej zapisał na swoje konto tzw. "wielbłąd" (używając slangu Jana Tomaszewskiego). Arbiter nie uznał prawidłowo zdobytej przez Marcina Kaczmarka bramki, dopatrując się pozycji spalonej, o której nie było mowy, co pokazały telewizyjne powtórki.
Golański uważa, że ma to związek z faktem, że Wisła jako mistrz Polski może liczyć na pomoc sędziów. - Staramy się, zostawiamy na boisku sto procent serducha, byliśmy dziś, moim zdaniem, drużyną zdecydowanie lepszą od Wisły, ale nie było nam dane zdobyć choćby jednego punktu po takich, a nie innych, gwizdkach pana Małka. Nie chodzi już nawet tylko o prawidłową bramkę, której nam nie uznał, ale po prostu nie można się dać zwariować. To, że gra mistrz Polski nie oznacza, że od razu im trzeba za wszelką cenę pomagać. Wszyscy, którzy byli na stadionie albo oglądali mecz w TV widzieli, jak to wyglądało. Aż żal wchodzić do szatni po takiej sytuacji.
Mimo porażki i zaognionej sytuacji w ostatnich minutach, łodzianie mogą być ze swojego występu przeciw Wiśle umiarkowanie zadowoleni. Rywalizacja jak równy z równym z mistrzem Polskim nie przynosi wstydu ekipie, która jeszcze kilka tygodni temu seryjnie i wysoko przegrywała mecze.
- Była dziś dobra gra, była walka, zabrakło jedynie punktów. Niestety, obie bramki straciliśmy po błędach własnych, ale nie mogę przeboleć tego, że strzelamy wyrównującego gola i jest on nieuznawany, a potem jeszcze dostaję czerwoną kartkę. Przed spotkaniem byliśmy bardzo zmobilizowani. Wszyscy wiemy, że możemy się w końcu odbić od dołu tabeli, szkoda, że tym razem to się nie udało - powiedział Golański.
Poza stratą punktów, łodzianie stracili również dwóch zawodników, którzy w następnej kolejce będą pauzowali za kartki - poza Golańskim jest to Piotr Klepczarek, który otrzymał już czwarte upomnienie w tym sezonie. - Klub powinien się oczywiście odwołać od mojej czerwonej kartki. To nie kwalifikowało się nawet na żółtą i uważam tę decyzję za jedno wielkie kuriozum - zakończył Golański.