Wiosna nauczyła nas pokory - rozmowa z Mariuszem Zganiaczem, pomocnikiem Piasta Gliwice

Piast Gliwice prawie wszystkie mecze tego sezonu rozegrał dotąd na wyjeździe. Nie przeszkodziło to śląskiej drużynie dobić do czuba tabeli. Nastroje przy Okrzei są na razie spokojne. - Wiosna nauczyła nas pokory - mówi w rozmowie z naszym portalem Mariusz Zganiacz, pomocnik niebiesko-czerwonych.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: W szatni Piasta po niezłym starcie sezonu słyszy się, że walka o awans jest celem realnym?

Mariusz Zganiacz: Nie chcę o mówić o tym, że walczymy o jakieś górnolotne cele i poddawać się presji. W tym sezonie walczymy o spokojne utrzymanie, choć wiadomo, że wszyscy łączą Piasta z walką o awans do ekstraklasy. My podchodzimy do tego spokojnie.

Wiosna poprzedniego sezonu nauczyła ten zespół pokory?

- Na pewno nie pozostaliśmy na to, co się stało obojętni. Była to dla nas solidna lekcja piłkarskiej pokory, dzięki której w tym sezonie stąpamy mocno po ziemi i dalecy jesteśmy od składania głośnych deklaracji. Za wcześnie jest na to, by powiedzieć, że Piast jest kandydatem do awansu.

Nie jest to trochę asekuracja na wyrost? Grając miażdżącą większość meczów na wyjeździe plasujecie się w czubie tabeli.

- Punkty i miejsce w tabeli cieszą. Na wyjazdach w tym sezonie idzie nam naprawdę dobrze. Został nam w tym sezonie właściwie jeden poważny wyjazd, bo zagramy w Bydgoszczy z Zawiszą. Miejmy nadzieję, że uda nam coś się tam ugrać.

Po półtora roku tułaczki wracacie na Okrzei. Dominuje ulga, czy niepewność?

- Nie możemy się doczekać tego pierwszego spotkania. Mam nadzieję, że kibice przyjdą na mecz z Wisłą i przestaną się ciągle o coś obrażać. My sami nie wiemy o co im tak naprawdę chodzi. Liczymy, że przyjdą na inauguracyjny i każdy kolejny mecz w Gliwicach i będą nas wspierać.

Nowy stadion bez dopingu, to trochę jak stadion bez duszy.

- Na pewno dziwnie by to wyglądało, gdyby mecz na nowym stadionie pokazała telewizja, a świeciłby on pustkami i był cichy. Mamy nadzieję, że tak nie będzie, bo naprawdę naszych kibiców potrzebujemy. Powinni być z nami bez względu na wszystko.

Kiedy następuje tak olbrzymia gradacja formy, jak w poprzednim sezonie między jesienią a wiosną - trudno się frustracji kibiców dziwić.

- To już zostawiamy za sobą. Fakt, wtedy kibice się od nas odwrócili, ale teraz w Gliwicach gra zupełnie nowy zespół. Do końca roku zagramy u siebie trzy mecze i chcemy w nich zrobić krok w kierunku tego, by kibice wiarę w nas odzyskali. Żeby potem byli z nami na dobre i złe.

Piast "bez nazwisk", póki co tego "z nazwiskami" z poprzedniego sezonu zostawia w tyle.

- Nasza pozycja i nasz dorobek na ten moment są naprawdę dobre i pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość. Przed nami jeszcze cztery mecze i musimy zrobić wszystko, żeby tego dorobku nie zaprzepaścić. Gramy o spokojną zimę. Musimy ugrać na tyle dużo punktów, żeby ze spokojem przygotować się do rundy wiosennej.

W szatni Piasta dało się po zakończeniu sezonu czuć sportową złość?

- W chłopakach, którzy w Piaście zostali z poprzedniego sezonu na pewno tak. Doszło do nas wielu fajnych, młodych zawodników i zespół, jak wspomniałem wcześniej, jest zupełnie nowy. Nowa jest też mentalność. Na boisku każdy gra dla Piasta, ale też dla swojego partnera z drużyny. Gramy i walczymy każdy za każdego i na razie to przynosi efekty.

Dziś Piast jest silniejszy?

- Może nie silniejszy, ale na pewno większe jest zaangażowanie tej drużyny. Mniej jest indywidualności, grających samemu sobie, a więcej zawodników, którzy chcą tworzyć kolektyw. Tego kolektywu w poprzednim sezonie w Piaście nie było.

Piast był zespołem słabym nie tyle piłkarsko, co mentalnie.

- Kiedy przegrywa się ileś tam meczów z rzędu, to nie ma zespołu, na którym by się to nie odbiło. Nasz kryzys wykorzystywały inne drużyny, które do meczu z nami podchodziły, jak do starcia z drużyną chłopców do bicia. Wszyscy wiedzieli, że jesteśmy w dołku i każdy nasz błąd wykorzystywali. Nam ciężko było wygrać jakiekolwiek spotkanie.

W tym sezonie Piast dużo bramek strzela, ale też dużo traci.

- Niestety gra w defensywie jest naszą bolączką. Ostatnio w Katowicach przegrywając doprowadziliśmy do remisu i dążyliśmy do zdobycia zwycięskiej bramki, ale dostaliśmy dwie kontry i z 1:1 zrobiło się 1:3. Na plus trzeba zapisać, że praktycznie w każdym meczu strzelamy bramki. W obronie musimy się stanowczo poprawić.

Przed sezonem nikt się nie spodziewał, że starcie Piasta z Zawiszą Bydgoszcz będzie pojedynkiem na szczycie.

- Mało kto na taki obrót sprawy stawiał, to fakt. My byliśmy zespołem budowanym właściwie od podstaw, a Zawisza jest przecież beniaminkiem. Trzeba chłopakom oddać, że dużo punktów zdobyli i nie przypadkowo wskoczyli na pozycję lidera. Chcemy się solidnie do tego meczu przygotować i powalczyć o punkty.

Przed sezonem pieniędzy na to, że w Bydgoszczy będzie lider chyba by pan nie postawił?

- Nie, na pewno nie (śmiech). Fakt, że beniaminek na tym etapie rozgrywek jest tak wysoko w tabeli, to na pewno zaskoczenie. Widać, że ich główną siłą są mecze domowe, bo na wyjazdach nie idzie Zawiszy już tak dobrze. Nie pozostaje nam nic innego, jak dobrze ich podejść i urwać im punkty.

Ostatnio Zawisza loty znacznie obniżył.

- Wygląda faktycznie na to, że coś się tam zacięło. W czterech ostatnich meczach zdobyli tylko trzy punkty i my chcemy to wykorzystać. My też mamy mały problem, bo w dwóch ostatnich meczach zanotowaliśmy dwa remisy. Zapowiada się ciekawy mecz. Na trybuny przyjdzie na pewno dużo kibiców, więc widowisko będzie interesujące.

Najbliższy mecz gracie o przełamanie i podium na zimę?

- Wygląda na to, że tak. Jedziemy do Bydgoszczy po trzy punkty. Co będzie okaże się po meczu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×