- Zabrakło nam dziesięciu sekund do pełni szczęścia, żebyśmy zainkasowali trzy punkty - mówi Artur Skowronek, trener Ruchu Radzionków. - Mocno walczyliśmy i tego meczu właściwie nie zremisowaliśmy, a przegraliśmy - dodaje.
W meczu z Flotą Świnoujście śląska drużyna wyszła dość niespodziewanie na dwubramkowe prowadzenie. Zadecydowało o tym ofensywne zestawienie zespołu. - Zdecydowałem się zaryzykować i kazałem chłopakom wyjść do ataku, bo spodziewaliśmy się Floty grającej atakiem pozycyjnym. To się zmieniło i mieliśmy okazję oglądać bardzo szybki mecz, w którym szła kontra za kontrę. Byliśmy nieskuteczni, ale Flota także nie imponowała skutecznością. Gdyby było inaczej mecz mógł się zakończyć zgoła odmiennym wynikiem - przekonuje opiekun drużyny z Narutowicza.
Nie tylko nieskuteczność, ale także słaba postawa linii defensywnej przyprawiła Skowronka o ból głowy. - Po raz kolejny straciliśmy bramki, których nie przystoi tracić i martwi mnie to, że znowu powtarzam takie zdanie po meczu ligowym - kręci z niedowierzaniem głową szkoleniowiec Cidrów.
Najmłodszy trener zaplecza T-Mobile Ekstraklasy docenił klasę swojego sobotniego rywala, Krzysztofa Pawlaka. - Chylę czoła przed trenerem Pawlakiem, bo robi w Świnoujściu świetną robotę. Latem wszystko się tam rozsypało, a dzisiaj zespół znów jest rewelacją rozgrywek. Ten mecz pokazał, że wysoka pozycja Floty nie jest przypadkowa, bo ten zespół plasuje się tam, gdzie zasługuje - dowodzi 28-letni coach zespołu z Radzionkowa.
Do przerwy Ruch prowadził po bramce Piotra Rockiego z rzutu karnego. Po zmianie stron drugą bramkę dla radzionkowian zdobył Michał Mak i to podziałało na gospodarzy deprymująco. - Po drugiej bramce można było mieć wrażenie, że wszystko zostało już ustawione, ale w drugiej połowie Flota zmusiła nas do głębokiej defensywy i mamy szczęście, że tego meczu nie przegraliśmy - puentuje trener śląskiej drużyny.