Zakazy stadionowe głównym powodem protestu na Widzewie

Ani niewypłacanie pensji piłkarzom, ani brak działań w sprawie nowego stadionu, nie były głównymi powodami protestu na meczu Widzew - Cracovia. Kibice zaprotestowali przeciwko zakazom stadionowym dla osób odpowiedzialnych za oprawy meczowe. W 38. minucie sobotniego meczu fani zasiadający na trybunach B i D za bramkami opuścili swoje miejsca.

W tym artykule dowiesz się o:

Po południu na oficjalnym profilu kibiców Widzewa na jednym z portali społecznościowych pojawił się komunikat dotyczący sobotniego protestu, z którego wynika, iż osoby przygotowujące oprawy meczowe otrzymały klubowe zakazy stadionowe na okres jednego roku. Według relacji grupy kibicowskiej Ultras Widzew nie podano żadnego powodu takiej decyzji. - W związku z tym kibicowskie grupy podjęły wspólną decyzję o takiej a nie innej formie protestu na tym meczu - czytamy w komunikacie. Ponadto, klub uniemożliwił kibicom wejście do magazynku, w którym znajdowały się kibicowskie flagi.

Kibice za zaistniałą sytuację winą obarczają kierownik ds. bezpieczeństwa na łódzkim stadionie, Grażynę Dzięgiecką. - Jeszcze raz zaznaczamy, że ultrasi dostali zakazy bez powodu! Dopóki nie będą cofnięte - nie mamy o czym rozmawiać - tak brzmią ostatnie zdania treści komunikatu.

W 38. minucie meczu z Cracovią łódzcy fani siedzący na trybunach za bramkami opuścili je. Wcześniej kibice Widzewa krzyczeli kilka przyśpiewek w kierunku właściciela - Sylwestra Cacka, oraz działaczy. Z trybuny B, potocznie zwanej "Niciarką", słychać było okrzyki "Działaczyki, pajacyki", a także padły żądania uregulowania zaległych należności w stosunku do piłkarzy ("Hej Cacek zapłać piłkarzom").

Źródło artykułu: