Po zwycięstwie nad Jagiellonią Górnik długo fetował pierwszy od ponad dwóch miesięcy ligowy komplet punktów. Śląska drużyna zespół z Białegostoku pokonała grając "swój" futbol, atakując agresywnym pressingiem i zamykając rywala na jego połowie. - Jaga jakoś nam nie zagroziła. Cały czas mieliśmy w pamięci, że żeby wygrać ten mecz musimy stwarzać sobie sytuacje bramkowe i grać mądrze w obronie. Piłka jest bowiem przewrotna, a Tomek Frankowski ciągle czyhał na nasz błąd. A wiadomo, że jak jest "Franek", to jest bramka - ocenia Daniel Gołębiewski, napastnik zabrzańskiej drużyny.
Wypożyczony do Zabrza z Polonii Warszawa zawodnik strzelił w meczu z Jagiellonią swoją drugą bramkę dla Trójkolorowych. - Wszedłem na boisko z ławki, by strzelić bramkę i by Górnik wreszcie wygrał mecz, bo biednie było ostatnio z punktami - przyznaje Gołębiewski. - Bramki by nie było, gdyby nie nieporozumienie obrońcy z bramkarzem Jagi. Byłem dobrze w tej sytuacji ustawiony, bo piłka wybita z linii trafiła mnie w klatę. Warto było chodzić na siłownię. Klata nabita, więc i piłka wpadła do siatki - uśmiecha się zawodnik drużyny z Roosevelta.
Dzięki zwycięstwu nad zespołem z Podlasia górnicza drużyna odskoczyła nieco od strefy spadkowej. Nie oznacza to jednak, że w Zabrzu już są pewni swego. - Zdobyliśmy trzy punkty i z tego się trzeba cieszyć, bo przy innym wyniku nasza sytuacja byłaby nieciekawa. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że w pierwszej kolejności musimy się skupić na tym, żeby spokojnie się utrzymać. Jak już punktów będzie ku temu wystarczająco będziemy myśleć o wyższych celach. Trzeba uczciwie przyznać, że w tym meczu jeszcze wszystko idealnie nie było - wskazuje snajper śląskiej drużyny.
W meczu z Jagiellonią Górnik przerwał passę sześciu meczów ligowych bez zwycięstwa, ale nie zamierza na tym poprzestać. - Z Jagą te nasze motorynki odpaliły, ale musimy pamiętać, że zostało jeszcze kilka kolejek do końca rundy i nie będzie wcale lekko, łatwo i przyjemnie, jak nie będziemy dalej pracować równie ciężko, a nawet ciężej, niż dotychczas - zauważa Gołębiewski.
Po klęsce w 1/8 finału Pucharu Polski z Gryfem Wejherowo Gołębiewski wraz z Paulem Thomikiem powędrował do drużyny A-klasowych rezerw Górnika i strzelił cztery bramki w wygranym przez zabrzan 11:0 meczu z LKS 35 Gierałtowice. W piątek trafiał już w T-Mobile Ekstraklasie. - Poszedłem do A klasy, by krzewić piłkę nożną. Kilka bramek strzeliłem, więc mam zadatki na króla strzelców - odcina ze śmiechem napastnik Górnika. - Nie jestem Nostradamusem i nie wiem, czy w Bielsku-Białej to ja wybiegnę w wyjściowej jedenastce. Widoczny jest progres, bo strzelam w A klasie i ekstraklasie. Zobaczymy gdzie mnie to zaprowadzi - puentuje gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.